piątek, 30 stycznia 2009

Kostaryka - San Jose

I wrocilam do cywilizacji, bo San Jose to jak typowe miasto w Europie czy USA. Sa przystanki dla autobusow, eksluzywne sklepy, korki, wysokie wiezowce.... i kompletnie mi to nie odpowiada, wiec jutro jzu sie wynosze do Panamy. Znow przeskrobali panowie i ich namolnosc.

Najciekawsze jest to, iz na przystankach wszyscy stoja w kolejce i w takiej kolejnosci wchodza do autobusu i nikt sie nie przepycha. Wkurzaja mnie tylko miejscowi macho, ktorzy sa chyba gorsi niz panowie z Hondurasu - ani nie przepusci w drzwiach, ani nie pomoze przy wkladaniu bagazu do bagaznika autobusu... zaczyna mi brakowac panow naganiaczy.. po prostu wszystko jak dla mnie za bardzo zorganizowane a ja lubie chaos.

Zeszlam San Jose przez dobre pol dnia na piechote i nie znalazlam w nim nic, co by mnie zastanowilo, poruszylo. Znalazlam gallo pinto - uff dobrze, ze tu jest.
Usiadlam sobie gdzies w parku i obserwowalam ulice.. no i naprawde jest tu jak u nas - pospiech, zaganianie, w czasie lunchu wspolne wychodzenie z pracy do knajpki na cos do zjedzenia, w biurach eleganckie ubrania....
Jedyne co przydaloby sie zaadoptowac do RP - to wdziek i kobiecosc dziewczyn. U nas wiele kobiet jest bardzo zaniedbanych - nie maluja sie, byle jak ubieraja. A tu kazda pani moze zostac gwiazda dnia. Do tego bardzo kobieco sie poruszaja. Tak sobie wytlumaczylam, iz dbaja o siebie, bo skoro malo kto sie tu pobiera, to musza byc caly czas atrakcyjne, by nie zostaly zmienione na jakis mlodszy model albo zemy moc samej zmienic faceta na lepszego:-))

Po wczorajszych upalach jest mi tu zimno - w Playa del Coco nie bylo bowiem roznicy czy jestem pod prysznicem, czy wyszlam spod niego... ciagle cieklo z czlowieka, bo jest tam goraco a do tego duza wilgotnosc z racji bliskosci morza. Tu jest lepiej a nawet zimno. Dzis rano jak jechalam autobusem to widzialam dziecko 4letnie w welnianej czapce jaka sie u nas w zimie zaklada.... a ja siedzialam w bluzce na ramiaczka i bylo mi goraco! A myslam, ze w tym klimacie nie ma czapek w uzyciu :-)) JAk widac czlowiek cale zycie dowiaduje sie nowych rzeczy.

W sklepach goruje chinszczyzna.... kupilam sobie dzwoneczek z napisem Costa Rica.... a potem sie okazalo ze ma etykietke: Hecho in China, czyli zrobione w Chinach..... i wez tu czlowieku przywiez sobie dzwoneczek z danego kraju, jak pewnie wszystkie robia w Chinach tylko zmieniaja napisy....

Zwiedzilam dzis muzeum, w ktorym byla bizuteria z czasow prekolumbijskich.... i znow mnie gryzie, jak to ludzie doszli do wytapiania zlota tu, skoro nie mieli kontaktu z reszta swiata? Pewnie to robota jakichs kosmitow, ze ich tego nauczyli. Zreszta Majowie wytapiali nikiel, ktory w Europie odkryto chyba dopiero w XVIII czy XIXw a tu znajduja sie go w starych wykopaliskach jeszcze sprzed naszej ery... niesamowite to dla mnie.

Ale oprocz tego byla tam ciekawa wystawa historii pieniadza w Kostaryce. Dawniej Majowie nie uzywali pieniedzy i dzialali na zasadzie barteru - czyli wymiana czegos na cos, czasami placili tytoniem czy tez ziarnami kakao... potem przyszli Hiszpanie i wprwadzili swe reale, excelente, escudo i maravedi. Tylko ciagle za malo pieniedzy bylo na terenach kolonii, bo wszystko bylo wywozone na kontynent a tylko niektore osoby dostawaly wyplate w pieniadzu.... wiec z racji tego srodkiem platniczym do XVIIIw byly tu ziarna kakao. I wiekszosc biedniejszych osob przez cale zycie nie dotknela ani raz w zyciu zadnej monety tylko ciagle obracala ziarnami kakao.
Ale nadszedl 1821r i rozpad imperiow kolonialnych hiszpanskich na poszczegolne kraje (tak dla ciekawosci Nikaragua i Honduras przez pierwsze lata swej niepodleglosci od Hiszpanii nalezaly do Meksyku i uwazaly sie za jego czesc) i w Kostarcye wprowadzono walute reale i escudo..... tylko znow nie mogl sobie rzad poradzic z pieniedzmi - mial ich w obiegu za malo w stosunku do potrzeb wiec uznawal waluty krajow osciennych - od Meksyku do Panamy wlacznie. Ale chyba najwiekszy ewenement to pozwolenie na drukowanie pieniedzy kostarykanskich kazdemu bankwi,ktory mial kapital wiekszy niz (nie pamietam ile)... wiec byl totalny balagan z wzorami pieniedzy. Ale ukrocono to chyba w 1943r wraz ze zniesieniem talonow wydawanych przez plantacje. No bo na dodatek kazda plantacja placila swym pracownikom nie w pieniadzach tylko w tokenach / talonach i kazda miala inne. Biedny fizyczny robotnik wiec znow przez cale zycie nie dotknal pieniadza bo dostawal zaplate w tokenach, ktore byly a to metalowe, a to plastikowe nawet....

Jutro ruszam do David do Panamy. Bede chciala sobie wypoczac, bo jestem zmeczona tym ciaglym wczesnym wstawaniem - dzis o 3.25, bo autobus byl o 4.00., jutrzejszy wiec o 7.50 to mozna powiedziec, ze jak w poludnie:-))
Oby tylko Panama byla podobna do Nikaragui, bo w Kostaryce jest za porzadnie - nikt nic nie sprzedaje w autobusie, sa przystanki i nie zawsze da rade wysiadac tam gdzie sie chce. Jedyny duzy plus - bardzo malo smieci na ulicach.

Slonce prazy ale po Playa del Coco to chyba teraz zalozylabym welniany sweterek i rekawiczki.... wole nie myslec jak bede zamarzac po powrocie do RP.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz