Od soboty jestem w Belize a konkretnie w Belize City nad samym morzem. Pogoda taka jaka uwielbiam - czyli duzo slonca i wysokie temperatury, ze as skora mi schodzi z nosa.
Belize jest kompletnie inne niz Gwatemala. Po pierwsze jest tu o wiele drozej i na przyklad cala zywnosc jest importowana glownie z USA - jak weszlam do supermarketu to myslalam ze jestem wlasnie w USA, bo wszystkie produkty i marki identyczne jak tam.
Pozwoilam sobie na troche luskus i mam pokoj za 25 USD za jedna noc. Wszedzie sa tu akcpetowlane doalry amerykanskie a waluta jest dolar belizianski (chyba dobrze odmeinilam), na ktorym widnieje obecnie panujaca krolowa Anglii. Rzad odgornie wprowadzil staly kurs walut i 1 USD = 2 dolary belizianskie. Przejazd taksowka w obrebie Belize City - nie wazne ile km - zawsz3 6 dolarow belizianskich.
Ludnosc to glownie Murzyni ale jest tez troche i bialych oraz ludnosci meksykanskiej. Ale nic nie stoi na przeszkodzie by spotkac takiego Antonio na przykald, ktorego ojciec jest polskim Zydem a matka czarna Belizianka :-) Takie przemieszanie powoduje, ze mozna spotkac skosnookiego czarnego, no bo rowniez sa tu Chniczycy prowadzacy glownie knajpy jak i Hindusi, ktory maja w glownej ulicy swa swiatynie hinduistyczna i trudnia sie handlem ubraniami.
Zreszta wzdluz glownej ulicy znajduje sie kosciol prezbiterianski, baptystyczny, metodystow a takze rzymskokatolicki.
I im dluzej tu jestem to dochodze do wniosku, ze Belize jest krajem sztucznym - po prostu nie maja poczucia swej tozsamosci narodowej bo nie maja tradycji.
Murzyni to potomkowie dawnych niewolnikow i mowia w jezyku garifuna czy tez po kreolsku, sporo osob mowi tu po hiszpansku a do tego jeszcze urzedowy angielski i 2 jezyki Majow, ktore sa gdzies na jakichs wioskach uzywane. Troche zaczyna sie ludnosc mieszac ale i tak mimo wszystko czarni trzymaja sie razem, hiszpanskojezyczni razem a spolecznosc hinduska tez razem, itp.. Kazdy zyje w swej enklawie.
Ale jest pewna rzecz ktora bym przeniosla do Polski - cieszenie sie zyciem. Tu nikt sie nigdzie nie spieszy, bo prostu "take your time" i nikt nie martwi sie za bardzo o jutro. Domy sa wiec malo zadbane ale najwazniejsze jest by dobrze wygladac na ulicy oraz miec dobry samochod. Regula jest ze jak dom walacy sie to przed nim samochod full wypas a jak rozklekotane auto to chata pierwsza klasa. Domy sa z reguly budowane na wysokich palach takze parter stanowi miejsce na powieszenia hamaka, czy tez rozwieszenie prania albo zaparkowanie auta. Domy sa z reguly drewianie i koniecznie mus byc duzy balkon na ktorym wszyscy siedza i jedza.
No i musze powiedziec, iz niektore okazy tutejszych sa identyczne jak w USA - ja musialabym ubierac sie tu chyba w sklepie z ubraniami dla dzieci :-)
Oczywiscie kwitnie tu korupcja i przemyt narkotykow, bo jakby nie bylo miejscowi to potomkowie danwych piratow, co w XVII i XVIIIw napadali na hiszpanskie galeony.
Zreszta historia powstania Belize jest smieszna - Hiszpanie oddali ten kawalek Gwatemali pod protektorat angielski pod warunkiem ze Anglia wybuduje droge od Gwatemala City do Belize City.... Anglia nigdy tej drogi nie wybudowala wiec gwatemalskie mapy pokazuja Belize jako czesc Gwatemali :-) Kolejny mirjscowy przypadrk korpucji to to, ze rzad sprzedal prywatnej firmie prawo do wody w calym panstwie..... i jesli ktos zbiera deszczowke to zgdonir z obecnym prawem powinien tej firmie placic pieniadze. Cos mi to przypomina akcje w ostatnim James'ie Bond'ie - a moze to powstalo npdst historii Belize??
Wczoraj plywalam sobie po Morzu Karaibskim i odwiedzialam dwie wyspy. Na jadnej jest tylko 1300 mieszkancow - Caye Clauker (chyba tak sie to pisze) oraz troche wieksza San Pedro. W drodze powrotnej wracalam sama na lodce z 3 panami z zalogi i lodka sie nam popsula na srodku morza. Pomyslalam sobie, czy to nie sposob na porwanie mnie ale na szczescie udalo sie zreperowac i calo wrocilam do swego hotelu.
W samym Belize nie ma wiele rzeczy do zobaczenia - jesli juz to natura i plaze oraz duzo slonca. Pzoa tym muzyka w jezyku garifuna, duzo regge oraz rapu. na ulicy wszyscy chodza w T-shirtach, szerokich spodniach jak raperzy oraz dredy na glowie i koniecznie jakies lancuchy na szyi. Panie zas maja wiecje odkryte niz zakryte i takich dekoladow jakiw widzialm tu w Polsce raczej zadna dziewcyzna by nie zalozyla.
Z racji klimatu i luznego podjescia do zycia tutaj juz 13letnie dziewczyny maja dzieci a tupowa rodzina to minimum 5 dzieci.
Dzis ruszam za 4h do Salwadoru via Gwatemala - powinnam jutro do wieczora dotrzec. Mam nadzieje,ze wszystko bedzie ok, bo wczoraj byly wybory w Salwadorze i obym tylko nie trafila na kolejna wojne domowa w tym kraju :-) chcoiaz moze jakas gazeta zpalacilaby mi za relacje z centrum zmaieszek ? :-))
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Hej! My tu nudzimy się w środku szarawe i chmurnej odwilży z nikłymi przebłyskami słońca, a nasza Edytka na drugim końcu świata! (też w chmurach) Twoje relacje są naprawdę fascynujące, pełne życia - pozwalają odczuć atmosferę tej rzeczywiście wyjątkowej części "nowego", a zarazem starożytnego świata. Niecierpliwie oczekuję dalszej części. P.S. Choć spóźnione, ale serdeczne życzenia z okazji urodzin. Przede wszystkim uważaj na siebie. Milena.
OdpowiedzUsuń