środa, 14 stycznia 2009

Gwatemala - Xela

Dzis po ok 3h drogi dotarlismy do Xela. Myslalam ze uda sie nam dzis jeszcze zrobic jakas wycieczke poza miasto ale jak sie okazalo wyjechac da rade a powrotnego autobusu nie bedzie. Tak wiec ugrzeznelismy w miescie, gdzie za bardzo nie ma co robic ale maja przynajmniej bardzo dobra czekolade na goraca.

Zreszta wpadlam w oslupienie robiac "market reserach" tutjeszego rynku czekoladowego. Wszystkie M&Ms, Skittles, Twixy, Marsy oraz czekolada Hershey, itd sa z USA. Drugi glowny dostawca czekolad w kraju, ktory produkuje kakao, to Malezja. Z wielkim trudem wczoraj zlokalizowalam miejscowa gwatemalskiej produkcji czekolade, ktora w smaku przypominala mi nasza polska czekoladopodobna z czasow gdy byl w RP komunizm. Az sie serce kraje, ze kraj ktory uprawia kakao nie potrafi wyprodukowac dobrej tabliczki czekolady. W pewnym sensie jednak mozna to wynagrodzic sobie serwowana czekolada z mlekiem na goraca. Czesto dodaja jeszcze ciut cynamonu i calosc sie rozplywa w ustach. Taki ogromny kubek tego napoju to ok 2 USD.
Cukiernie serwuja niestety to samo, co u nas o tyle tylko, ze duza przewaga ciast francuskich z roznym nadzieniem - bananami, budyniem, itd... Liczylam na jakies wieksze lokalne smakolyki a tu niestety jak wszedzie na swiecie globalizacja....

Jadac dzis autobvusem zastanawialam sie, ze przez tak szybki rozwoj internetu kolejne pokolenie bedzie chcialo zyc tak jak w USA zyja ludzie czy w Europie. I pewnie za 50lat nikt nie bedzie chodzil w lokalnych strojach jeszcze z czasow podojow Inkow jak to jest teraz. Wczoraj zrobilam na przyklad swietne zdjecie, ktore trzeba bedzie podpisac "styk przeszlosci z przyszloscia" bo starsza pani ubrana w tradycyjny stroj siedziala w kafejce przed kompem :-)

Wszyscy ludzie sa tu bardzo pracowici i od malego przyzwyczajeni do ciezkiej roboty. Ciagle natykamy sie na handlujace dzieci i wnoszace do autobusow a to ciastka, wode, sok na handel. A przeciez powinny byc one w szkole. Jak widac wyksztalcenie, mimo iz jest obowiazkowe nie do konca pewnie jest przestrzegane.

Jechalismy dzis przez bardzo wysokie gory i momentami tonelismy w chmurach. Obserwujac krajobrazy przypominaly mi one bardzo indyjska Kerale. A im bardziej zastanawialam sie nad logika jazdy i jaka predkosc po tych serpentynach ma autobus tym bardziej zaczynalam dochodzic do wniosku, ze wszelkie zasady i normy sa wlasnie przekraczane.
Odkrylam tez dlaczego tak popularne sa tu pick-upy. Otoz z tylu wozi sie nie tylko narzedzia, jakis towar czy bagaz ale cala rodzine. W Europie za cos takiego kazdy dostalby mandat a tu normalna rzeczywistosc. Poza tym samochod sluzy tu do jezdzenia a nie dobania o niego, wiec sa one w oplakanym stanie. Mimo iz jest to ekskluzywny to jednak bedzie podrapany i poskrobany. Dzis jeden pan parkowal i jak chcial otworzyc drzwi to walnal w chodnik i wgial sobie blache w drzwiach. Nawet nie ogladal dokladnie drzwi co sie stalo - przeszedl nad tym wszystkim do porzadku dziennego.

Jutro wieczorem bede ruszac w kierunku Flores oraz Tikal a potem Belize.... co powinno mi zajac max 24h, co przy gwatemalskim transporcie moze sie wydluzyc mi do nawet 48h :-))

1 komentarz:

  1. Edi,

    Te Twoje opisy kolorów naprawde budzą wyobraźnię... Dobrze, że są jeszcze takie miejsca na świecie, gdzie czas jakby sie zatrzymał... Już się wpraszam na pokaz zdjęć po Twoim powrocie!

    Dla mnie na wyjazdach bardzo ważne są też doznania kulinarne. Już miałam nadzieję że wątek jedzeniowy zostanie przez Ciebie roziwnięty, ale widzę, że jako znany wszem i wobec łasuch na słodycze, ograniczyłaś się do słodkości :) A oprócz gorącej czekolady coś tam jeszcze fajnego jadają? :)))

    OdpowiedzUsuń