Pobudka o 9 rano, bo pan przyniosl nam sniadanie do lozka. I dostalismy okropna herbate cytrynowa z granulatu - uprosilismy wiec o wrzatek i poszly ostatnie herbaty przywiezione z Polski. Zas sniadanie to jakis albanski "chleb" smazony na glebokim tluszczu, do tego slony ser bialy i jajko na twardo. Przygnebila nas pogoda - pelno chmur i lekko padajacy deszcz, ale jak skoncyzlismy sniadanie, to pojawilo sie slonce. Ruszylismy w miasto. Zaczelismy od przejscia przez piekne mosty na rzece i dotarlismy do dzielnicy chrzescijanskiej znajdujacej sie po drugiej stronie. Domki sa piekne, pobudowane w waskich spadzistych uliczkach. Weszlismy tez do monastyru Sw. Spiridona. Tam uratowal sie kawalek freskow sredniowiecznych, ale ikonostas jest juz ze wspolczesnej boazerii.
Kolejny etap - twierdza gorujaca nad miastem, gdzie kiedys mieszkalo 40tys osob. Z racji upalu wjechalismy tam taksowka. Szybko obeszlismy teren twierdzy, ruiny kilku kosciolow i zeszlismy na piechote do centrum miasta, by o 14tej zlapac autobus do Gjirokastry. Busik maly i bardzo klimatyczny - tzn kiepsko dzialajaca klima. Droga przez piekne wzgorza i doliny pd Albanii. W oslupienie wprawila nas liczba mini szybow naftowych. Prawie na kazdym skrawku pola po kilka sztuk i wiele z nich pracujacych. Czyby Albania miala zostac kolejna petrodolarowa potega?
W Gjirokastrze bylismy ok 18.30., pierwsza taksa do centrum, zajecie rewelacyjnego pokoju w hotelu Relax za 20 Euro, a potem marsz kretymi uliczkami miasta na szczyt gory z ruinami dawnej twierdzy. Udalo sie nam tam dotrzec przed zachodem slonca i zrobic kilka fot. Widok z gory imponujacy i sprawa jasna, czemu Gjirokastra to miasto tysiaca bialych dachow - wszystkie domy pokryte sa bialymi kamieniami z pobliskich gor. Twierdza zapiera dech w piersiach - wszystkie omanskie odpadaja przy niej. Z gory zobaczylismy tez, ze w miescie nie ma zadnego kosciola - jak sie okazalo dlatego, ze w czasach imperium osmanskiego miasto bylo centrum handlu, a aby byc kupcem trzeba bylo byc muzulmaninem, wiec wszyscy przeszli na islam.
W samym centrum Gjirokastry stoja obok siebie dwa meczety - jeden z minaretem to meczet sunnicki, drugi - bez minaretu -bektaszytow.
Sa oni odlamem islamu, ktory jest bardzo "luzacka" odmiana - mozna pic, palic i jesc mieso wieprzowe. Jest to prawda, bo przed tym meczetem siedzialo 2 panow na plastikowych krzeselkach popijajac browarek.
Wieczor zakonczylismy w knajpce jedzac miejscowe przysmaki wraz z domowym winem, rakija i piwem. No a ja po raz kolejny obejrzalam mecz jako jedyna kobieta w meskim towarzystwie.
Na sam koniec dnia uzupelnilismy wpisy na blogu i jak dotarlismy do hotelu, to bylo juz ok 1 w nocy. A jutro pobudka wczesniej, bo autobus wedle relacji miejscowej policji juz o 7.45 .
A noc ciezka byla, bo duszno i chrapiaco - za duzo rakiji i wina :-)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz