poniedziałek, 22 listopada 2010

Kuba - impreza z Buena Vista Social Club (sb 20.11)

Postanowila udac sie na piechote do Hotelu Ambos Mundos, gdzie meiszka grupa 5 osob z Polski, do ktorej sie przylaczam na oprowadzanie przez Magde.
Troche przelicyzlam swe umiejetnosci bo z 30 min zrobilo sie 45 na dojscie. Ale zdazylam w akademickim kwadransie. W ciagu dnia widac jednak, jak rujnuja sie domy oraz jakie pojazdy jezdza po ulicach. Niektore to chyba sa powiazan na sznurki i klejone super glue.
Obejrzelismy 3 glowne place Havany. Nie omieszkalam zrobic zdjecia najwazniejszej starej Kubance z cygaro, ktora jest w przewodniku Lonely Planet. Kobieta pobiera 1 CUC (czyli odpiwiednik 1 USD) za kazda fotke i co wiecje obok neij siedzi druga pani, ktora zajmuje sie inkasowaniem kasy - innymi slowy jej menadzerka.

Jacy sa ludzie miejscowi - jest im naprawde ciezko ale nikt nie chodzi glodny, a niektore okazy oponek na brzuchu dorownuja wersjom amerykanskim. Osobiscie przezylam prawdziwa psychoterapie i w kostiume kapielowym na plazy bylabym jedna ze szczuplejszych. Nie wiem czy to moze nie rezulat tego, ze pan Fidel zabronil im posiadanai luster w domu? A moze im wiecej oponek i bardzo wystajacy tylek, tym lepsze powodzenie wsrod panow? Aczkolwiek panowie tez maja niezle wystajace brzuchy. Przejscie ulica to nic innego jak mijanie siedzacych w drzwiach ludzi, ktorzy sie patrza na to co sie dzieje. Zycie toczy sie na ulicy badz w przedpokoju domu. Wnetrza domu sa dosc szczegolne - od razu wchodiz sie do salonu, ktory jest przedpokojemi jadalnia jednoczesnie. Do tego jest mala kuchnia, lazienka i jakies 2 sypialnie. Domu nie sa bogate - ludzie nie gromadza tyel zbytecznych dobr... a my Europejczycy poprostu otaczami sie tyloma gadzetami, be zktorych tez przeciez przezylibysmy zycie bez problemu.
W ciagu dnia sielismy w jendke knajpce i jest tu serwowana czarna fasola gotowana z woda na sos, ktory jest bardzo slodkawy. A przyspakiem sa - prosze sie nei przrazic: skora swinska smazona na glebokim tluszczu. I jeszcze wystaje z niej szczecina. Okropienstwo. Trzeba uwazac bardzo, bo z daleka wyglada jak chips bekonowy.

Zwiedzilismy fabryke rumu z makeita planatcji trzicny cukrowej z 1930r (kolejka jaka na niej jest nadal dziala - sprawdzilismy). Dostalismy jeszcze drinki do degustacji - i przy tym upale naprawde alkohol szybko daje znaki, ze sie go pilo.

Odwiedzilismy tez druga Havane - czyli cmentarz z 800tys grobami. I kolejny paradoks - miejscowi nie placa za wizyte na nim ale truysciu musza, bo przychodza na zwiedzanie. A Fidel twierdzi,z e wszyscy sa rowni - to czmewu turysci za wszystko palca i to czasami 10 razy drozej niz w RP? Turyscie nie mozna nawet jechac odpowiednikiem naszego PKSu - dla nich sa spacjalne innej firmy, ktora nalezy do Raula Castro.

Ponoc polskie media doniosly,z e pan Fidel zrezygnowal z bycia przywodca partii - ale tego jakos tu nie czuc. Mam nadzieje, ze to nie dziennikarska kaczka.

Ok 18tej zakonczylismy zwiedzanie i ja z Magda usiadlam sobie jeszcze na rozmowe, co winnam zobaczyc. Duza szansa, ze moze znajdzie z 4 dni wolnego z jeszcze jedna kolezanka, bysmy razem pojechaly na wschod Kuby. Zobaczymy.

Pognalam do hotelu, by sie przebrac ale mialam pecha - ktos z balkonu wylewal wode z miski po praniu jakis roboczych rzecyz iwszystko polecialo na mnie. Po prostu smarem zaczelam pachniec.... okropne. Na szczescie jest cieplo i umyte wlosyw yschly mi na wieczorny koncert.
Udalsimy sie bowiem do Cafe Taverna, gdzie nadal wystapuje dwoch panow s Buena Vista Social Club. Udalo sie nam nawet zorbic z nimi zdjecia. Koncert genialny - przeglad najwiekszych przebojow Kuby. Spiewala nawet jedna 80letnia pani i ruszla sie wspaniale niemowiac o kolejnej okolo 70letniej, ktora tak dawala czadu w rumbach, ze ja sama bym nei potrafila (miala tylko jeden mankamet - zalozyla czarne legnisy dosc cienkie i widac bylo cale majtki.... tak tu jest, zenikt nie przywiazuej wagi,z e cos zle zszyte, cos wystaje, cos rozprute). Co do ubioru - kroluje mini w kazdej wersji oraz obcisle bluzki z dekoldami, ze wszytsko widac. Panowie - jeansy i jaksi Thisrt badz koszula. Nie brak ksozulek Dolce&Cabbana, Armani.... pan Fidel ucieka przed Zachodem ale ten wchodzi tylnymi drzwiami.
Koncert zaczal sie o 21.45 i skonczyl o polnocy - udalo mi sie zdobyc plyty z autografami panow z Buena Vista! Naprawde to byl cudowny koncert i sama widowania rwala sie do tanczenia. Najwieksze parcie mial jaki pan turysta ze swa pania, co zero taktu a wiecznie krecili sie przed grajacymi. Coz za parcie na szklo!

Wyladowalam po polnocy w swym hotelo-mieszkaniu. I swiat bardzo maly - wiezli mnie z centrum ci sami dwaj chlopcy, co wczoraj. Bo od razu jak mnie zobacyzli pytali o koelzanke (tj Magde) i nawet znali adres gdzie mieszkam! Przezylam jednak moment grozy - zaczeli wiezc nie w tym kierunku.. ale to dlatego ze po drodze chcieli na stacje benzynowa.
Co do Kubancyzkow - gentelmeni - drzwi otworza, zamkna, bagaz zaniosa badz przyniosa. A nasi panowie w Polsce troche sie opuszczaja...

6 komentarzy:

  1. Edit, bardzo ciekawy tekst, jak zawsze zresztą. Cieszę się, że dotarłaś szczęśliwie na Kubę. Miłego pobytu i czekam na kolejne opisy z Twojego pobytu. ps. tylko niektórzy panowie się opuszczają, tylko niektórzy :) rg

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć Edith - baw się dobrze ! Całe szczęście że nie wrzucasz tu zdjęć cobyśmy nie wpadli w jesienną depreche ;)))
    POzdro GosiaT

    OdpowiedzUsuń
  3. Edyta baw się dobrze i nie wchodź już pod te miski z praniem. A ja bym sobie pooglądała trochę zdjęć... Może byś jednak kilka wrzuciła, bo przydałoby się trochę słońca. Tu leje i leje, więc dziś na spacerze z synkiem byliśmy na balkonie:) dobrze że nade mną nikt nie mieszka, bo też bym mogła miską z wodą dostać:) buziaki Marta G

    OdpowiedzUsuń
  4. Zdjecia beda pozniej - bo ja ciagle robie analogiem. Jestem juz na Jamajce i tu luz zupleny jest i slonce prazy bardzo - az strach ze bede musiala wrocic do zasniezonej Warszawy....

    OdpowiedzUsuń
  5. hej
    Edyta pisz i fotki dawaj bo aż trudno to sobie wyobrazić .Pzdr

    OdpowiedzUsuń
  6. jak psialam - zdjecia jak wroce - ja nadal czlowiek analogowiec :-)

    OdpowiedzUsuń