środa, 24 listopada 2010

Jamjaka - z M'Bay do Ochio Rios i Port Antonio (wt 23.11)

Rano obudzilo mnie oberwanie chmury - na szczescie bylo to tylko przez 30 min i wsyzlo slonce. Zmienilam plany i postanowilam odwiedzic Rose Hall - jedne z najstarszych domow w ktorym mieszkali planatorzy. Obecnie niestety jest w rekach Amerykanow, kotyrz zorbili z niego muzeum i pobierja 20USD za bilet wejsciowy. No i jesli ktos ma ochote mozna wiazc tu slub. Aczkowliek nie wiem, czy warto, bo kazdego wlasciciela spotkaly jakies neiszczescia - jedna Amy Palmer zabila 5 mezow i byla posadozna o czarownictwo ktorego nauczyla sie na Haiti, innej maz spadl z tarasu itd... ale mysle ze mimo wszystko warto. gdyz widac jak zyli bogacze a jak niewolnicy. 8-letnie dzieci niewolikow musialy nosic w wiadrach o wadze ok 10kg wode, by wyrabiac sobie miesnie do przyszlej pracy.... okrucienstwo. Z drugiej strony mysle, czemu obecnie na Jamajce jest takie niechlujstwo i byle jakosc - z czego to wynika? Czby miejscowi nadla nei czuli sie, zesa u siebie i nie dbali o swoj kraj?

Po Rose Hall pobralam bagaze i pojechalam mini busem (samochod zarejestrowany na 16 osob a w srodku 20!) do Ochio Rios. Zostawilam ogormny plecka w malym barze i udalam sie do zobaczenia najwiekszego cudu Jamajki- wodospadu Dunn's River Falls. I jak to z atrakcjami - przereklamowane. Zacytujue tu Mirka "Przeciez nasze wodogrzmoty Mickiewicza sa lepsze". I jest w tym duzo racji. Wiekszosc bilaych przyejzdza i wchodzi na sama gore. Tak wiec najkwieszy biznes maja okoliczni sprzedawcow tzwa water shoes. Zjezdzjaa tu cale autobusy bialych turystow z tzw rejsow karaibskich. Wszylam lekko zdegustowana. Nawet w barze zdziwli sie,z e jestem strasznie szybko. Zabralam plecak i kolejnym mini busme pojechalam do Port Maria a stamtad do jakiejs kolejnej miejscowosci przesiadkowej, by wreszice ok 19tej trafic do Port Antonio. W osotatnim mini busie pozalam siwetengo rastafarianinia - Lenny. Mieszanka rasy czarnej z Chinczykiem i jeszcze z bialym. Az sie nogi uginaja. Oczywiscie jak rpzystalo na tutjeszego gentelmena - zaprosil mnie na wyjscie do klubu. Na szczescie wysiadal wczesniej tylko jak ja dotarlam do Port Antonio to on juz dojechal, by mi wskazac droge do hotelu w ktorym chcialam nocowac. No wprawil mnie tym w oslupienie. W hotelu zas zasunieto mi 4tys dolarow jamajkskich - czyli ok 160zl za nocleg. Wklocilma sie jednak na 2tys! I po zostawieniu bagazy ruszylam w misto. A ma ono 4 ulice na krzyz i nie sposob sie zgubic. Wieczna impreza w toku. Znow sie kolejny gentelmen miejscowy pojawil i dzieki Bogu udalo mi sie go splawic mowiac, ze ide juz do hotelu spac. W hotelu neistety jzu czekalo na mnei dowch kolejnych - chcieli namowic mnie na rejs po rzece na tratwie. Miejsowym jakos z oporem idzie, ze nie jestem fanem wody i takich atrakcji.

Leglam ok 22ej, bo wykanczaja mnie psychicznie wiecznie ze mna gadajacy panowie - wyjatek stanowi od tej reguly Lenny:-)

2 komentarze:

  1. Tej imprezowej Jamajki to Ci zazdroszcze, a z drugiej strony widzisz jaka moze byc męcząca gdy nie podrozujesz z kolegą;);)
    Tak czy owak baw sie dobrze :)
    MM

    OdpowiedzUsuń
  2. oj swieta racja - przynajmniej mialabym obrone przed wszystkim i miejscowymi panami luzakami :-) Tylko znajac Twoje mozliwosci to tu musialabym raczej ja Cie pilnowac przed testowaniem tutjeszych rumow :-)

    OdpowiedzUsuń