środa, 23 lutego 2011

Syria - dzien na targu w Damaszku (sr 23.02)

Mamy rok 1432 - od dzis bawimy juz na ziemi syryjskiej i bardzo nam sie tu podoba :)
Niby przenieslismy sie w czasie, ale w gruncie rzeczy nie za bardzo. To po prostu dzisiejsza data wedlug kalendarza muzulmanskiego :)
Kraj jest bardziej arabski niz Liban - czyli wiekszy balagan, bardziej brudno i na sklepowych wystawach lub pod nimi pelno wszystkiego niepotrzebnego. Kroluje kolor zloty i rozowy - czyzby nie bylo innych barw? :-)

Droge z Bejrutu do Damaszku przebylismy w ciagu 3h minibusikiem - my w srodku a bagaze na dachu. O ile wczesniej jezdzilismy jedynie wzdluz wybrzeza, to teraz przecielismy libanskie gory, w ktorych zalega snieg i panuja doskonale warunki narciarskie. Nie skorzystalismy i cielismy dalej. Warto wiedziec, ze najwyzszy szczyt Libanu ma 3 090 metrow npm (a nasze Rysy 2499m npm). Wszystkie miasta i wioski pobudowane sa tu na szczytach gor i wokol nich w przeciwienstwie do Europy, gdzie przewaznie w dolinach. Po drodze oczywiscie byla przerwa na obiad i 2 postoje, bo pan kierowca musial zrobic sobie zakupy. O ile na libanskiej granicy nie bylo do nas zadnych pytan poza uzupelnieniem nazwy hotelu,w ktorym spalismy, to granica syrtyjska zasypala nas gradem pytan wlasciwie o wszystko. Granicznik syryjski przejrzal co najmniej dwkrotnie kazdy z naszych paszportow, by wykluczyc w nich obecnosc pieczatki izrealskiej. W przypadku mojego musialam odpowiedziec co to jest "Costa Rica", bo padlo podejrzenie, ze to moze byc pieczec izraelska. Natomiast Mirek zostal zapytany czy jest lekarzem (prawdopodobnie zdjecie w okularach zasugerowalo, ze inaczej byc nie moze. Na pytanie "doctor?" Mirek chcial momentalnie odpowiedziec "doctor", ale szybko sie zmitygowal, ze to nie zabawa w przedstawianie sie w stylu "Szpiedzy tacy jak my".
Zaraz po kontroli przywital nas gigantycznych rozmiarow transparent. No z kimze to? Ano z panem prezydentem jasnie panujacym w Syrii - z wyksztalcenia lekarzem ("doctor") i nawet po studiach w Anglii. Dostal wladze po ojcu, ktory przed smiercia w ciagu nocy zmienil konstytucje, tak by syn mogl zostac prezydentem: obnizyl wymog wieku z 40 lat do 34 (akurat tyle wlasnie mial obecny pan Bashar al Assad. Mysle, ze panowanie rodu al Assad jeszcze potrwa. Obecnie w sklepach z pamiatkami mozna nabyc wszelkiego rodzaju portrety lub podobizny jego samego lub z synem, ktory ma jakies 10 czy 12 lat.
Ustroj w Syrii mozna spokojnie nazwac dyktatura, bo tak jak w Iranie, czy tez na Kubie - w kazdym nawet najmniejszym sklepiku mozna ujrzec gigantyczne portrety obecnie panujacego prezydenta. Niektorzy maja nawet "wyklejanki" na tylnych szybach samochodow. Na ulicach rowniez dla przypomnienia billboardy z panem Basharem czy jego madrymi cytatami w stylu "Let us shape your future, don't waste your time".
A co bylo wczesniej z Syria? Tu kilka wersow historycznych.
Tereny te byly zamieszkane 5tys lat pne przez Fenicjan, Rzymian . Bylo tu takze Bizancjum. Od XVw przez 500 lat Syria byla czescia imperium otomanskiego. Potem w latach dwudziestych XXw Anglia przylozyla sie do stworzenia tu monarchii, ale po miesiacu Francuzi, ktorzy dostali Syrie (wraz z Libanem) jako mandat z Ligii Narodow szybko zdetronizowali monarche i rozpoczeli swoje rzady, ktore doprowadzily do wolnych wyborow w 1936r. Niestety wybrany parlament szybko ustanowil konstytucje pozbawiajaca Francuzow wplywow, co spowodowalo, ze Francja w odwecie wspomogla Turcjii wygrac referenduum przylaczajace tereny okreslane Aleksandretta. Na chwile obecna Syria nadal na swych mapach umieszcza ten region i nie uznala jego przylacznenia do Turcji. W okresie francuskiego rzadu Vichy Syryjczycy poskarzyli sie do Wielkiej Brytanii, ktora przyslala tu swoje wojska. Stacjonowaly one do 1946r i w wraz z ich opuszczeniem Syria uzyskala niepodleglosc. Niestety szybko do wladzy dorwali sie wojskowi, potem po 1963r byl okres tzw Ligii Arabskiej - czyli cos w rodzaju UE laczacej ze soba Syrie, Egipt oraz Irak. Rowniez w latach 60tych rozpoczely sie rzady socjalistow. Nie trwalo to dlugo, bo w pazdzierniku 1967r Izrael zaatakowal Syrie. Powodem byly gromadzace sie przy granicy z Egiptem wojska oraz ciagle najazdy syryjskich oddzialow querilla na Izrael. W ciagu 16 dni Izrael doszedl na odleglosc 35km od Damaszku. Syria zawarla wiec traktat w efekcie ktorego Izrael zabral Wzgorza Golan zamieszkane przez Palestynczykow. Kolejna "tragedia" byla smierc w 2000r panujacego prezydenta Hafeza al Assada rzadzacego przez 30 lat. Kraj pograzyl sie na 40 dni w w zalobie, a syn bez problemu przejal wladze i nadal panuje spogladajac z kazdego mozliwego zakatka na swych poddanych ze swych portretow i ulicznych billboardow.
Druga napotkana przez nas osoba w Damaszku tuz po wyjsciu z taksowki byl miejscowy pan doskonale mowiacy po polsku, bo od 20 lat prowadzi w Polsce w Chojnicach sklep z odzieza I ma zone Polke. Jak wiec widac – lepiej nie mowic wielu rzeczy glosno, bo zawsze mozna trafic na kogos mowiacego po polsku
Zostawilismy bagaze w hotelu I ruszylismy w miasto, by zwiedzac jego stara czesc. Jest naprawde imponujaca, a sama powierzchnia targu damaszkanskiego to prawie male miasto. Jak przystalo na dobrze zaopatrzony suq - znajdziemy tu wszystko i to w ilosciach zdecydowanie hurtowych. Na szczescie brak tu chinskiego czosnku, ktory byl wszechobecny w Libanie. Obejscie wkolo calego targu zajelo nam wiecej niz pol dnia.

Najwazniejszym punktem programu bylo zwiedzanie meczetu Umayyad - najwiekszego i drugiego po Mekkce pod wzgledem waznosci . Lezy w starej czesci miasta pomiedzy bazarowymi uliczkami. W srodku jest ogromny plac, gdzie miejscowi przychodza i wrecz piknikuja. W srodku – jak to w meczecie: roslinne motywy, dywan, mihrab i… minibar, niestety bez bronksu. Ale jest tu tez “grob”, w ktorym zgodnie z legenda jest pochowana glowa Sw. Jana Chrzciciela. Bylismy tez swiadkami “pogadanki” imama, ktory zapewne tlumaczyli jakies sury koranu. Nie mowil chyba za ciekawie, bo wielu panow wstawalo i wychodzilo z zaspanymi oczami.

Po zwiedzaniu nastapila kolacja w pierwszej lepszej lokalnej knajpie (menu podobne do libanskiej kuchni) a potem wrocilismy do hotelu. Wracamy, a tam… brak swiatla, wiec poszlismy do kafejki internetowej, gdzie wlasnie konczymy relacje z dzisiejszego dnia 
Jutro ruszamy dalej na polnoc – zamierzamy dotrzec do Hama.
Mirek “zapowiada” na jutro pogode identyczna jak dzis, tzn slonce, slonce i jeszcze raz slonce. No i nie jest za bardzo zadowolony z tego,ze tyle napisalam o historii Syrii…Bo to niby nudne ;)

2 komentarze:

  1. Hama Aleppo a gdzie Mallula i Sydnay latakia i ugarit (alfabet)koniecznie Crac de chavalier nie wspomnę Palmirę .jak bedziesz tam to jest tam pewien hotelik na przeciw jest sklep ze straciami .główna ulica .wysyłam ci zdjecie na poczte .jak byś teraz ty przekazała fotkę to by było super .czekam na opowiesci dalsze

    OdpowiedzUsuń
  2. Wreszcie zdjęcia! Proszę o jeszcze:)

    OdpowiedzUsuń