Dzien z zycia Omanczyka
Dotarlismy z Mirkiem bez problemu do hotelu ok 3 nad ranem. Wiza bez zadnych problemow na lotnisku za 6 riali - czyli ok 48 zl. Ceny jak na razie podobne jak w RP.
Mieszkamy w super hotelu Naseem i mamy od razu po wyjsciu widok na port. Zadziwia czystosc i brak papierkow na ulicy.
Kraj jest dwukolorowy - wszyscy panowie w pieknych dlugich "sukienkach" i w swietnie zwinietych na glowie roznokolorowych chustkach. Panie oczywiscie na czarno od stop do glow i zdarzaja sie takie bardzo ortodoksyjne, ktore maja nawet twarz zakryta.
Oprocz tego duzo przyjezdnych: Hindusow, Chinczykow, Tajow, Pakistanczykow i to oni wykonuja wiekszosc prac - Omanczycy zas maja swe biznesy i nic nie robia.
Mieliscmy dzis dojsc na stare miasto ale nie dotarlismy, bo idac po drodze zatrzymal nas Ibrahim - miejscowy biznesmen. Samotny i znudzony zyciem. Zaproponowal, ze nas zawiezie do centrum, zebysmy sie w tym poludniowym sloncu nie smazyli.... a w czasie jazdy wyszlo na to, ze nie ma co robic w gruncie rzeczy i mu sie nudzi, wiec chce spedzic dzien z nami.
Tak wiec stalismy sie swiadkami, jak wyglada zycie Omanczyka. Pobudka ok 10tej, potem sniadanie, potem jakas kawa z kolegami w coffee shop - nie mylic z tymi holenderskimi, bo tu naprawde kawe i herbate serwuja. Ibrahim chcial bardzo pokazac nam, ze tu tez jest europejski standard wiec zawiozl nas do najdrozszego hotelu w okolicy. Jest chyba jakas znana szycha, bo wszyscy mowia mu dzien dobry a on powiedzial, ze wpada tu czasami na kawe albo zeby posiedziec sobie na prywatnej plazy hotelowej. Luksus zatyka naprawde dech w piersiach - zloto na scianach, po prostu standard 10 gwiazdek na 6 gwiazdek europejskich. Byl czas siesty, bo po 13tej, wiec wraz z Ibrahimem wyladowalismy w restauracji na tzw tancu brzucha. Tak twierdzil przynajmniej nasz Omanczyk.... jak dla nas wyladowalismy w podrzednym lokalu, gdzie mozna bylo sie napic alkoholu. Wszystkie okna zasloniete i stoliki jak i krzesla zwrocone na scene. Na niej zas jakis grajacy keyboard. W pewnym momencie zapalaja sie swiatla wchodza dwie bardzo rozdekoldowane panie - Marokanki jak sie okazalo. Siadaja na scenie na lawce przy scianie. Potem wchodzi pan i zaczyna grac tutejsze przeboje a panie tancza. Panowie rzucaja kolejne propozycje utworow a panie maja tanczyc, tylko jak to Mirek okresil raczej ogladaja swoje paznokcie. Po prostu, sie im juz nie chce. Dla mnie oczywiscie panie sa tam w wiadomym celu - tzn w czasie siesty panowie zapelniaja sobie czas przyjemnosciami, by o 16tej znow cos porobic. Zazwyczja kolejny punkt dnia stanowi spotkanie powtorne spotkanie z kolegami w coffe shop albo odpoczynek w domu. Wieczorem clubbing w dyskotekach badz barach. Ibrahim ma ok 50 lat, brak zony i totalnie nie wie czym zapelnic sobie czas - wiec rozbija sie po knajpach i restauracjach wracajac nad ranem do swego domu. A tam oczywiscie jest pani sluzaca, bo on kompeltnie nie potrafi gotowac, ani nawet wlaczyc pralki jak sie okazalo. Potrafi kupic bilet i tylko na 3 dni pojechac do Tajlandii. A ogolnie jak sie przyznal ma stacje benzynowa, jakis biznes elektroniczny i cos tam jeszcze. Wszystko zalatwia rano a potem sie nudzi.
W czasie jazdy po Muskacie zmienilsimy samochod na jego nowy - Nissan Maxima, ktory ma raptem 10 dni i folie na siedzeniach. Chyba nie chce jej jeszcze zdejmowac, by wszyscy widzieli, ze to nowy nabytek.
No i rzecz najwazniejsza - sultan Omanu nadal jest wolny!! Wiec jesli jakas pani ma ochote sie tez ponudzic i zamieszkac w naprawde imponujacym palacu - trzeba czym predzej przyjezdzac, bo ostatnie szanse - sultan ma ok 60 lat i brak nastepcy tronu grozi dynastii :-)
Za jakies 30 min ruszamy z Ibrahimem na miejscowy clubbing - wiec ciekawe jak to wyglada. Jak na razie po drodze widzielismy pod meczetem po modlitwie lansowanie sie miejscowych panow, ktorzy pewnie zaraz zasiada w knajpach i bynajmniej nie na herbacie.
Ogolnie - po pierwszym dniu - piekne samochody, czyste ulice, na tym piasku piekne petunie, woda w fontannach. Zycie jak w bajce.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz