Co do jezyka arabskiego, to jest mega gardlowy i sklada sie w wiekszosci ze spolglosek i jak naliczylismy maksymalnie 4 czy 5 samoglosek. Pisane sa tylko spolgloski, a samogloski sa domyslne (to tak jak w hebrajskim). Sprawe komplikuje dodatkowo, ze inaczej pisze sie dana litere, gdy jest sama, a inaczej gdy jest na poczatku lub koncu czy tez w srodku wyrazu. W skrocie mozna rzec, ze taki Arab moze Cie zwymyslac i nigdy sie do tego nie przyzna, bo stwierdzi, ze nie powiedzial "dupa" tylko wyraznie "dipy" ...i co Pan mi zrobi;)???
Spakowalismy sie juz poprzedni wieczor, wiec zostalo nam szybkie sniadanko (ostatnia paroweczka hrabiego Barry Kenta). Szybko opuscilismy hotel i ok 8.15 bylismy juz na dworcu autobusowym, gdzie pan taksowkarz przekonywal nas do skorzystania z jego uslug. Oferowal 35 dinarow jordanskich (ok.140 PLN)za kurs do Petry. Tlumaczyl nam zywiolowo, ze on moze jechac juz, a minibus ruszy dopiero jak bedzie 25 osob wiec mozemy czekac for sure 3h na jego zapelnienie. I gdy juz bralismy bagaze w rece podjechal inny minibus i wyskoczyl z niego kierowca mowiac, ze za max 30min bedzie ruszac do Petry. Postanowilismy zaryzykowac zwazyszwszy, ze autobus to 5,5 JD za osobe. Mina pana taksowkarza - niezapomniana. Urabial nas jeszcze z 10 min zgrabnie balansujac cialem, by kierowca minibusa nie mial do nas dostepu , ale my zaladowalismy do autobusu i grzeczie czekalismy az ruszy. Wyszlo mniej niz pol godziny.
Natezenie zwiedzajacych ogromne. Bialych twarzy masa, ale trafily sie tez wycieczki z Indii i Malezji - jedni w swych lokalnych strojach, a drudzy w grubych polarach, co wygladalo naprawde zabawnie.
Bilet dla turystow to 50JD, miejscowi placa zas 1 JD.... bialy w tych stronach naprawde bywa odbierany jak bankomat:-(
Petra to dawna stolica Nabatejczykow. I pozwole sobie zacytowac tu kolege - Michala Radkiewicza:
niewiele juz z nich zostalo.
Zwiedzanie jest utrudnione, bo liczba handlarzy pamiatek jest wprost proporcjonalna do rangi tego miejsca na mapie turystycznej Jordanii.
Calosc obeszlismy w jakies 4h majac naprawde ekspresowe tempo. Slonce przy tym mocno dawalo czadu.
Wrocilismy taxi do centrum, zabralismy bagaze i pognalismy na dworzec. No i zaczela sie kolejna akcja namolnosci tutejszych transport- biznesmenow. Wszyscy chcieli nas zawozic, ale po takich cenach, ze lepiej oplacalo sie przenocowac w Petrze i rano jechac minibusem. Ostatecznie dogadalismy sie z jednym wirazka, ktory za 45 dinarow zawiozl nas do Ammanu.
Duza dawka tlenu i zrobione kilometry w Petrze spowodowaly, iz wiekszosc drogi znow przespalismy. Liczylismy juz na spokojna koncowke dnia - ale okazalo sie, ze wieczor niesie ze soba wiele atrakcji.
Poczatkowo rozlokowalismy sie w hotelu zaproponowanym przez taksiarza wirazke- koszt za pokoj dla 2 osob 20JD/noc, a warunki chyba najgorsze jakie do tej pory mielismy. Nie bywamy wybredni, ale stwierdzilismy, ze juz dawno skonczylismy jezdzic na kolonie ;) Ruszylismy w miasto, by przejrzec baze hotelowa i doslownie 100m od naszej "ohydy" trafilismy na perelke, gdzie za 2 noce chciano od nas tylko 24 JD. Pokoj i lazienka czysciutkie a do tego TV z satelita. Postanowilismy sie przeniesc, ale czekala nas jeszcze przeprawa z wczesniejszym hotelem. I tu rozpoczela sie jatka, nazywana przez niektorych walka o klienta. Na samo slowo "przeprowadzic" cena za noc poszybowala w dol o polowe plus sniadanie gratis. My jednak bylismy na tyle zdesperowani, by stamtad uciec, ze nie sluchalismy juz zadnych propozycji. To chyba najbardziej zalamalo pana kierowce wirazke, ktory z pewnoscia dostawal jakis bakszysz za przyprowadzonych klientow. Ale to w koncu nasze wakacje, a nie jego, tak wiec nie dalismy sie zbic z podjetej decyzji, a nasz Normas Hotel jest idealny :)
Przenieslismy manele, porzucilismy w pokoju i chwile potem wyladowalismy w sziszarni znajdujacej sie na 2 pietrze w tym samym budynku. Zajal sie nami Nael,wlasciciel calego budynku, z ktorym ja moglam sobie porozmawiac po hiszpansku a Mirek po francusku. Obydwoje jednak po angielsku, wiec tak zostalo. Na dodatek podczas misji zaplata uswiadomiono nas, ze zaproszono nas, wiec wara od portfeli ;);)Porzadnie po polnocy leglismy do lozek w naszym pieknym i czystym hotelu:-)Na dzien nastepny bylismy juz umowieni z wirazka na poldzienna wycieczke po okolicznych atrakcjach...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz