sobota, 5 marca 2011

Jordania - tour wokol Ammanu (pt 4.03)

Na 9ta stawilismy sie pod "ohydnym" hotelem na tour. Chcielismy dotrzec do najnizszego punktu na ziemi, ktory znajduje sie w kanionie Wadi Mujib, ale po wczorajszej rozmowie z Naelem musielismy z tego zrezygnowac. Jak sie okazuje miejsce w wycieczce trzeba zarezerwowac w jordanskiej intstytucji turystycznej...tydzien wczesniej. Poza tym jest tu wpuszczane tylko 25 osob dziennie, tour po okolicy trwa 6h. Zamienilismy wiec ten punkt programu na dawna Betanie, czyli miejsce chrztu Jezusa.
Pierwsza atrakcja miala byc wg wirzaki Madaba z kosciolami posiadajacymi stare freski z VI w n.e. Prawde mowiac nic szczegolnego. Mi udalo sie dotrzec takze do kosciola rzymskokatolckiego, gdzie trwaly przygotowania do Mszy Sw i mimo pt byly tak zaawansowane jak do mszy niedzielnej. Czyzby pozamieniali dni?:-)

Tak wiec po 45min znow siedzielismy w samochodzie i pedzilsmy do Mount Nebo.
Miejsce bardzo wazne w historii - Gora, z ktorej ponoc Mojzesz patrzyl na ziemie obiecana, do ktorej prowadzil Izraelitow. Widoki piekne - widac Madabe, Morze Martwe
oraz Jerycho. To miasto lezy na Zachodnim Brzegu Jordanu, ktory jest na Terytorium Palestyny okupowanym przez Izrael. Na samym szczycie jest tez kosciol - obecnie under construction. Wszystkim zarzadza Zakon Franciszkanow. Jak tak sobie popatrzylam "mojzeszowymi" oczami, to kompletnie nie rozumiem, dlaczegoczemu tak niedostepne i gorzyste tereny mialy stac sie Ziemia Obiecana.
Popedzilismy zatem dalej do kolejnego punktu dnia - Morza Martwego. Mijalismy po drodze dosc zaskakujace rzeczy: po jednej stronie drogi piekne apartamentowce, zas po drugej namioty Beduinow i pasace sie wielbady, owce czy kozy.
Ci ludzie nadal sa tu "pasterzami". Na dobitke w TV przewazaja kanaly, gdzie wystepuja wykladajacy Koran panowie z chustami na glowie i paskudnymi brodami. Modlitwy i spiew "a capella" z klaskaniem - jak w plemionach afrykanskich - a wszyscy tak samo ubrani - biale suknie, na glowie czerwono-biale arafatki. Na niej zas podobny do czarnej aureoli "hamulec" chusty. Sa to najczesciej kanaly z Arabii Saudyjskiej, wiec jak widac pieniadze nijak nie wplywaja na ortodoksje.

Po drodze pan kierowca wirazka zaczal nam opowiadac, ze nad Morzem Martwym w "resortach" ma znajomego, dzieki ktoremu mozemy (tylko ciiiii!!!)wejsc przez "secret way" na dobra plaze z prysznicem. Musimy tylko dac w lape po 5JD od osoby, gdy standardowo jest to 15JD. Poprosilismy zatem o podwozke do resortu. Po dotarciu na miejsce okazalo sie, ze resort wyglada jak niedzielny odpust w trakcie rozbiorki, a miejsce kapieli dostepne absolutnie dla wszystkich. Tak wiec "secret way" ubawilo nas do rozpuku i kazalismy sie Panu gonic z jego 5 JD, ktore trzeba bylo zaplacic za uczestnictwo w tej tajemniczej i "niebezpiecznej" akcji przejscia do Narnii. Po jednej stronie ulicy samochody, po drugiej caly sznur straganow sprzedajacyh "resortowe" klapki, kapielowki czy herbate...
I to mialo byc to "secret way"? Wirazka chyba nie do konca zakumal, ze nie z nami te numery Bruner i chyba znienawidzi polskich turystow, bo nie mozna na nich z godnoscia stosowac przyzwoitych, tradycyjnych arabskich trikow:) Liczac na nasza naiwnosc chcial sobie po prostu dorobic czy tez odrobic za hotel 10JD. W koncu postanowil nie nalegac wiecej, podkulil ogon i ruszyl jak niepyszny... na herbate. Dojscie nad brzeg w klapach po stromym i gorzystym zboczu bylo nie lada wyczynem. Mirek zbiegal niczym kozica - ja raczej w tempie slimaczym. Z racji pt zatloczenie nad brzegiem straszne. Cale rodziny siedzace na kocach, czasami na krzeslach - wszyscy z grillowym i sziszowym osprzetem . A wszystko to w aurze walajacych sie wokol smieci. Serce mi sie krajalo jak 4 chlopakow siedzacych obok rzucalo przed siebie wszystkie zuzyte opakowania... i przez nie patrzyli na Morze Martwe.
Co prawda nie z tego powodu, ale ja nie odwazylam sie jednak na kapiel i ograniczylam sie da zanurzenia nog - czyli de facto jak Arabki, ktore siedza opatulone w szalach, hidzabach i czadorach, a panowie lataja w slipkach i zazywaja przyjemosci solnej kapieli. Samo morze ma 30% zasolenia - 6 razy wiecej niz wody oceanow. Z tego powodu nie ma szans sie tu utopic, wiec na pewno nie jest to miejsce dla...samobojcow ;). Mirek pognal do kapieli, co wiecej idac za przykladem miejscowych wysmarowal mineralnym blotem z morza. Wygladal jak ufoludek czy indianski szaman przed rozpoczeciem czarow:-)Po kilku chwilach jednak skorzystal z resortowego prysznica, tzn. poszedl sie umyc pod wolno splywajacym wodospadem.
Po tych chwilach odpoczynku ruszylismy do Betanii. Jest to miejsce nad Jordanem, gdzie Jan Chrzciciel ochrzcil Pana Jezusa. To tez miejsce, gdzie po swym zmartwychwstaniu Jezus pojawil sie dwom uczniom idacym do Betanii. Dzis totalne pustkowie. Niestety nie trafilismy na czas wycieczki, ktora jest organizowana przez tutejsze muzeum, wiec zrezygnowalismy z czekania.
Caly tour zakonczylismy ok 15tej, kiedy to dotarlismy do naszego hotelu, gdzie ucielismy sobie po malej siescie. Potem ruszylismy w miasto. O dziwo sporo rzeczy jak na pt otwartych. Obiad w naszej ulubionej jadlodajni, gdzie stoliki zastawiaja caly chodnik i trzeba czekac, az cos sie zwolni, bo miejsce tak jest oblegane przez lokalesow. Dzis byla "jordan" pizza - czyli dwa tutejsze cienkie chleby przelozone mielonym miesem z pomidorami, do tego okragla kefta i salatka. Ledwo w siebie upchnelismy calosc. Przy okazji spotkalismy 3 Rumunki, ktore przez tydzien jezdzily po Jordani. Poradzilismy im, co maja zamowic - kefte z bialym sosem, ktora wczoraj wsunelismy i jest to obecnie pozycja nr 1 z calych 2 tygodni - lepsza nawet niz
kurczak w Aleppo.

Na koniec dnia ok 21-szej znow zeszlismy 2 pietra nizej do naszej "sziszarni" na herbate... a po kwadransie sidzielismy przy stoliku z przemilym Palestynczykiem pracujacym w WHO w departamencie dotyczacym Iraku. Ciekawostka - ma siostre blizniaczke, a maja rozne lata urodzenia:-) Wyjasnienie proste - on urodzil sie 31.12a jego siostra 1.01 :-) Przegadalismy z nim chyba do 0.30. Rozmawialismy doslownie o wszystkim i jak sie okazuje, ozenek w kraju arabskim to ciezka sprawa. Pan mlody musi posiadac przed slubem ok. 20tys USD z czego 1/3 idzie na zakup zlota dla przyszlej zony. Mezczyzna musi tez miec mieszkanie, do ktorego wprowadza sie zona. Rodzina dziewczyny ewentualnie odpowiada za wyposazenie mieszkania - ale jesli nie poczuja sie do tego, wszystko jest na barkach mezczyzny. Po prostu "dajemy Ci corke" a Ty tu sam u-rzadzisz ;) Dlatego tez miejscowi pobieraja sie po 30tce, bo chlopaki glowkuja jak nagromadzic taki majatek :-)

Na koniec dnia zafundowalsmy sobie jeszcze w TV aktualne wiesci ze swiata i stwierdzamy, ze Al Jazeera to najlepszy kanal informacyjny!!! O wiele lepsza niz BBC czy CNN - krotko i rzeczowo, bez oceny - po prostu fakty.

1 komentarz:

  1. Madaba to nic specjalnego? Podobnie jak Petra? Zwolnijcie tempo, to niejedno zobaczycie:) Mozaika w Madabie to unikat, pierwsza taka mapa Bliskiego Wschodu. Muzeum mozaik to kolejna perła, moim zdaniem porównywalna z Rawenną. Do tego ludzie - wschodni chrześcijanie ze wspaniałą obrzędowością, warto uczestniczyć tam w nabożeństwie. Do tego megagościnność, tam można gadać z tubylcami godzinami i wielu rzeczy dowiedzieć się o regionie, zwyczajach, historii.
    Za to nad Morzem Martwym nie zostaliście oszukani. Tam jest plaża za free dla wszystkich i płatna plażą, na której lepiej się czują turystki, bo można bez obaw rozebrać się do kostiumu i nikt nie zaczepia ani nie fotografuje. Ja za ten komfort zapłaciłam kilkanaśice JD, bo szkoda było mi jechac tak daleko i nie wykąpać się w Morzu Martwym, to jest bardzo ciekawe doświadczenie:)

    OdpowiedzUsuń