2011.07.21.
Razem z Mama wybralysmy sie w odwiedziny do naszej rodziny - czyli Cioci, ktora wyemigorwala dobre 33 lata temu.
Szwecja przywitala nas strugami deszczu - ale jak to sie zdarza ze mna - po ok 2h przestalo padac jak dotarlysmy z Malmo do Lund do Richarda - cioci syna. Lund jest typowym miastem studenckim - wszedzie budynki uczelniane. Ale nie bylabym soba, gdybym nie znalazla jakiegos watku polskiego. Musialam koniecznie zobaczyc dom, w ktorym mieszkaly dzieci Stanislawa Przybyszewskiego - Iwa i Zenon, ktorych matka byla Dagny Juel (Norweżka). Po jej smierci dzieci zostaly adoptowane przez jej siostre i zamieszkaly wlasnie tu w tej kamienicy.
Potem czekala nas podroz do Aeke, gdzie mieszka ciocia. Przez cala droge padalo ale ja i tak zapamietam wizyte w samolocie ustawionym kolo drogi, gdzie we wnetrzu znajdowal sie sklep z cukierkami i czekoladami. Och jak chcialabym miec swoj prywatny taki samolot.... a Mama musiala mnie popedzac, bo chyba nocowalabym tam.
2011.07.22
Cioci dom stoi posrodku 72ha lasu. Do najblizszego sasiada dobre 15 min piechota. Taka wlasnie jest Szwecja - przestrzen a posrodku gdzies jakis maly domek. Po prostu kraj indywidualistow. Wszytskie domki podobne do tego cioci z ta roznica, ze w kolorze brazu. Taka narodowa tradycja. Poza tym wcale nie sa duze - po prostu schludne i praktyczne. My Polacy mamy chyba ciagel aktualna dewize: postaw sie a zastaw sie.
Dzien spedzilismy czesciwowo na porannym grzybobraniu kurkow, potem pojechalismy do Varnamo - najwiekszego okolicznego miasta oraz zobaczylysmy Gnosjo, gdzie znajduje sie skansen.
Zdumiewajace, w jakich warunkach mieszkano tu na poczatku XXw - to byl naprawde biedny kraj, gdzie wiekszosc trudnila sie "roziaganiem drutu" a zona czesto byla uzywana zamiast konia w takim kieracie. Stad tak duza emigracja do USA no i ograniczenia w handlu wodka. Szewdzi bowiem topoli smutki w alkoholu, potem zaniedbywali a czasami bili zony i dzieci. Panstwo postanowilo zaradzic temu - kontrolujac sprzedaz alkoholu. No ale nie ukrywajmy, ze tu przeciez chodzi o pieniadze - bo rzad ma dochody z nalozonego podatku na alkohol.
A dzien zakonczylismy grillem w ogrodzie.
23.07.2011
Dzien w podrozy do Goteborga razem z Richardem oras Susi. Taka wyprawa rodzenstwa. Co zapamietam? Chyba obsesje rownouprawnienia w tym kraju - napis na wystawie
a do tego to, ze wszystkie toalety sa tu koedukacyjne - brak podzialu na meskie i damskie:-) Przez to panowie sa malo mescy, zas panie wyrosly na silne osobowosci. Zreszta to jest kraj wielkich indywidualistow. Do tego wszystkiego dochodzi emigracja. Rzecza normalna jest kobieta w chuscie na glowie, zdarzaja sie i calkowicie zakryte oraz panowie z dlugimi brodami. Przyjechanie do Europy wcale nie zmienilo obyczajow tych osob. Rosnie nam silne pokolenie muzulmanow i to chyba lepsza taktyka pdobicia Eurpy niz Czyngis-chan czy tez wojny z Turkami. Wszyscy mowia wokol, ze te spolecznosci trzymaja sie silnie wewnetrznie i sa malo otwarte na rodowitych Szewdow.
24.07.2011.
Niedziela - wiec wiekszosc rzeczy zamknieta na przyslowiowe 4 spusty. Przejechalismy sie nad jezioro Bolmen.
Przepiekne krajobrazy - niczym na polskich Mazurach. Jedyny wyjatek - jest tu czysto! Brak porzucanych plastikowych butelek, puszek po piwie, jak to u nas w Polsce, gdzie nikt nie dba o rzeczy wspolne. Dla mnie najwieksza atrakcja - Lopis. Z reguly w starej jakiejs szopie zebrane wszytskie niepotrzebne rzeczy z okolicy. Mozna naprawde trafic na piekne stare rzeczy za smieszne pieniadze. Ja wyszlam z calym arsenalem srebrnych widelcy i lyzeczek a Richard z lampa solna. Gdybym zostala na dluzej w Szwecji to pewnie uzaleznilabym sie od lopisow albo dorobila sie w nich karty stalego klienta:-)
25.07.2011
Po prostu Ullared - czyli dzien zgodnie z marzeniami kazdego Szweda. Ullared to miejscowy najslawniejszy supermarket. Tlok w nim straszny a Richard juz w drodze do sprawdzal, czy jest tam kolejka i jaki czas oczekiwania na kosz. Na szczescie udalo sie nam bez oczekiwania na kosz, zas moj o ile dobrze pamietam mial numer ok 5tys! Sklep sam w sobie jak kazdy Carrefour czy tez Tesco... z ta roznica, ze tu ciagna wszyscy z calej Szwecji, wiec generuje duze obroty a to oznacza niskie ceny, dla ktorych przyjezdzaja miejscowi. I tak w kolko. Ullared dorbil sie wlasnego reality show w TV - gdzie pokazywano rozne rodziny jak spedzaja czas w nim. Obok supermarketu znajduje sie wielki camping, bo niektorzy spedzaja tydzien wakacji na codziennym robieniu zakupow w tym sklepie i to na caly rok! Naprawde fenomen tutejszy a dla mnie cos w rodzaju narodowej pscyhozy. No i oczywiscie 99% rzeczy w nim made in China - tak jak na calym swiecie. Po dobrych 3h porzucilismy koszyki, by isc cos zjesc, potem do nich worcilismy, by dalej kontynuowac shopping. I tak tez robi wiekszosc miejscowych, bo wokol zlokalizowane przybytki konsumpcji.
26.07.2011
Dzien zaczla sie od wizyty na Dzikim Zachodzie - ciocia zawiozla nad do miejsca, gdzie kiedys ktos zaczla groadzic stare rzeczy zwiazane z Dzikim Zachodem. Teraz jest to ogromna przestrzen, gdzie znajduje sie cos w rodzaju wesolego miasteczka.
Miejscowi zamieniaja sie w statystow i wiekszosc emerytow dobrze sie bawi. Mozna byc szeryfem, zlodziejem itd... Jest nawet wioska Indiadn, przejazdzka lokomotywa (uwaga - jedna z dwoch jest z polskiej fabryki sprzed II wojny swiatowej!!!) do Meksyku podczas ktorej jest napad na ow pociag. Plywa statek jak na Missisipi. Dzieciaki moga kupic male pistolety oraz kapiszony i zdobywac Dziki Zachod. Naprawde rewelacja tylko szkoda, ze z racji pogody od jesieni juz zamknieta.
Kolejny punkt dnia - wizyta w najmagiczniejszym miejscu, ktore zoabczylam w Szwecji. Dawnej fabryce. Zaczela funkcjonowac ona jeszcze przez II wojna swiatowa a wlasciciel zamknal ja w 1974r, bo zaczal przegrywac z wielkimi fabrykami.
Teraz kilku miejscowych pasjonatow, ktorych ojcowie tu pracowali - postanowili przeksztalcic to w muzeum i zadbac o calosc. Wszystko dziala tu jak nalezy - na moich oczach pan zrobil zdobienia na mosieznym dzwoneczku. A sprzety maja po dobre 100lat. Chodzenie i dotykanie - bezcenne. Wydeptane schodki, prog w drzwiach na rowni prawie z podloga. I tu kiedys pracowali ludzie i wytwarzali superprecyzyjne rzeczy z zerowym bledem niedopasowania!
27.07.2011
Pobudka, dluga droga do Goteborga a po 15tej juz w W-wie... I tak minal tydzien w Szwecji:-)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Delektowalam sie czytajac opisy piekna polszczyzna.Miejsa opisane sa mnie bardzo znajome.Jezioro Bolmen, mieszkam w poblizu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie autora blogu.
Marianne Hakansson
Od 40-stu lat zamieszkalej w Szwecji poludniowej
missan@tlen.pl