środa, 1 grudnia 2010

Kuba - Havana wita (ndz 28.11)

Rano chcialam sie wybrac na ogladanie hodowli zolwi - zrezygnowalam jednak, bo odkrylam ze o 11.30 musze byc juz na lotnisku a przy braku rozkladow busikow i taxi (nota bene nadal nie wiem, jak ono wyglada, bo na pewno koguta nie ma)moze to grozic zostaniem na dluzej na Kajmanach.
Wlascicielka hotelu byla tak mila osoba, ze zawiozla mnie osobiscie na lotnisko. Zreszta chyba cuzje sie ze mna zwiazana troche, gdyz wczoraj przegadalysmy do polnocy nt jej wnukow i jej 4 dzieci, tego , jak kiedys sie tu zylo. Urodzila sie na wyspie cayman Brac i w wieku 6 lat w czasie zabawy stracila oko a na wyspie nie bylo lekarza zadnego i nikt nie byl w stanie uratowac jej oka. Bieda okropna ' ak u nas w czasie wojny.

Samolot wystartowal punktualnie i caly byl zapelniony Kubancyzkami meiszkajacymi w USA... no bo zaden samolot z USA nie lata bezposrednio na Kube jak i statek. Amerykanin nie moze miec tez w paszporcie zadnej kubanskiej pieczatki. Stad samoloty przez Kajmany i statki przez Kanade. Ponoc jesli statek jakis zawinie na Kube to potem przez 5 lat nie moze wplynac do zadnego amerykanskiego portu.
Co przewoza Kubanczycy do domu potrafi wprawic w oslupienie ' komputery, telewizory plazmowe, zabawki dla dzieci i wiele paczek zapakowany i zafoliowoanych na styl rosyjski.
Troche sie balam, czy bede wpuszczona - ale wczesniejsze zajscie z policja i posterunkiem to chyba bylo zastraszenie psychologiczne mnie. Poszlo bez oporu i kolejny raz zrobiono mi fotke na granicy (robia to wszystkim bez wyjatku. Tym razem jedna tylko zmiana - chyba z racji epidemii cholery na Haiti siedzi lekarz i wszystkich przeputuje gdi ebyli w ciagu ostatnich 3 miesiecy. Poterm skonfiskowano mi jeszcze jablko - nie wolno wwozic owocow i warzyw. Gdybym je miala w zdanym plecaku na pewno by dotarlo. A zeby tradycji stalo sie zadosc to 3 osoby zajely sie przegladaniem muszli, ktore ze soba mialam. Ni emogli kompletnie zrozumiec po co je wwoze. Musialam sie szczegolowo wytlumaczyc ze wszystkeigo i dzieki Bogu - nie skonfiskowano

Taxi, 30 min jazdy i bylam w Casa Mirta. A ze swiat jest maly - przekonalam sie kolejny raz. Wlasciciele tego domu byli przez 2 lata w Polsce, bo gorge pracowal w ambasadzie Kuby w W-wie. Mieszkali na Kieleckiej na Mokotowie i przez dobre 2h byla dyskusja na temat co jak teraz wyglada. Gorge tez duzo slowek pamietal z j.polskiego. A dzieki rozmowie trenuje swoj hiszpanski.

Udalam sie w poszukiwaniu internetu a trafilam na Msze Sw do kosciola. Siedzial przede mna bardzo przystojny chlopak i zaraz po zakonczeniu nabozenstwa spytal sie czy jetem Kubanka. Poczekal na mnie pod kosciolem. Jest Wenezuelczykiem i tu studiuje. Naprawde mila osoba i przynajmniej oprowadzil mnie po okolicy a ja mialam spokoj od zaczepiania mnie przez miejscowych.
Wrocilam ok 21ej do Mirty i Gorge a poznany chlopak zadzownil, by sprawdzic, czy dotarlam. No naprawde godne podziwu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz