wtorek, 30 listopada 2010

Kajmany - sb 27.11

Sklepy zamykaja tu punktualnie o 17tej, wiec wszystkie sprawy sklepowe nalezy zalatwiac z rana.
Pierwsza rzecz dzis to ogladanie raf ze statku podwodnego. Przyjemnosc kosztuje 99USD a oprocz pieknych raf i ryb oraz zywiatek mozna obejrzec stan zasmiecenia wod. Mnie to bardzo przygnebilo ' butelki po napojach, plasitiki, wraki statkow itd...
Po statku pedem zdazylam na poczte po zakup znaczkow - bylam osttania klientka.

Majac zalatwion wszystkie sprawunki udalam sie na farme motyli. Przejscie 1km w skwrze w poludie jest naprawde meczace a ja zapomnialam jeszcze zbarac cokowliek na glowe - wyszlam na te nieroztropna. Ale jakis pan mnie pokierowal i sie znalazlam tam gdzie powinnam. Problem jednak w tym, ze farme zlikwidowano a obecnie miejsce jest przerabiane na knajpe, ktora bedzie prowadzil jakis przuyjezdny Niemiec. W ogrodzie pracowalo dwoch Jamajczykow i zaproponowali mi na poczekanie na wlasciciela, zeby mnie wpuscil choc do ogrodu. Z tego wszystkiego przegadali ze mna z dobra godzine. Troche mnie irytowal jeden - na sile chcial zostac mym mezem. Co im tak predko z zeniaczka i juz w 5min teierdza, ze jestem ich miloscia zycia.
Stwierdzam wiec, ze kazda zakompleksiona kobieta moze spokojnie na Jamajke czy na Kajmany wybrac sie w celach terapeutycznych. Dowartosciowanie gwarantowane nawet jesli sie ma krzywy nos czy wybite zeby - wazne, ze z Europy i biale cialo:-))

Gdy tak gadalismy przyjechal pan Bernet - wlasciciel firmy ogrodniczej i sam z siebie zaproponowal mi, ze zabierze mnie na 7 mile beach. W tym skwarze bylo to przemile z jego strony a ja przynajmniej dotre szybko, gdzie chce. Pan byl obywatelem Kajmanow z grupka dzieci i rozwodem i rowniez wyrazal ochote spedzenia wieczoru (czy tez npocy w pakiecie razem - ktoz to wie. Nie byl naszczescie tak namolny, bo mi juz to brzydnie i najchetniej zalozylabym arabska burke czy tez dorobila sobie wasy.

Plaza - naprawde piekna. Zlokalizowalam lezak pod palma i zajelam sie uzupelnianiem dziennnika podrozy w oczekiwaniu na zachod slonca. Po 18tej ruszylam do miasta i zwinal mnie minbusik z ulicy i dowiozl pod sam hotel, gdzie mieszkam. Zrobilam sobie zakupy na jutro, bo niestety w ndz nawet najwieksze supermarkety sa zamkniete na 4 spusty. Pochwalam taka decyzje - sprzedawca tez ma prawo do wypoczynku.

Porbuje ciagle w glowie zrozumiec Kajmany i jak dla mie to totalny tygiel roznych narodowosci i chyba male pojecie, ze jest sie obywatelem Kajmanow. Raczej kazdy mowi o swych korzeniach, ktorych de facto sa pozbawieni. Zadziwia naprawde luzackie podejscie do zycia i niestabilnosc instytucji nazywanej rodzina. Wszyscy tu sie mezami i zonami wymieniaja, rozwodza, separuja.... wiec ich dzieci beda to samo powtarzac w przyszlosci.

Kajmany - czyli plaze i plaze (czw 25.11 i pt 26.11)

Po kafejce internetowej w czw znalazlam pana taksowkarza, ktory zrobil ze mna tour po sklepach muzycznych a potem zawiozl na lotnisko. Udalo mi sie zdobyc nawet plyte z autografem tutjeszej gwiazdy reggae, bo akurat siedziala w sklepie, gdzie robilam zakupy.

W przypadku Jamajki zadziwa liczba kosciolow - jak sie okazalo potem jest tu ichnajwiecej na swiecie na 1km2 a kombinacje sa rozneÑ anglikanskie, prezbiterianskie, motodystow, zielonoswiatkowcow. Najczesciej stoja w alei jeden za drugim. Sa tez miejscowe lokalne, np Church of God, Jamaican i Cayman Church.....

Samolot wystartowal punktualnie tym razem i po 45 minutach wyladowal w George Town na Jamajce. Pierwsze wrazenie - okropnie goraco i duza wilgotonosc. Trafilam do taxi, ktora kierowal pan Kubanczyk tu pracujacy, wiec porozmawialam sobie po hiszpansku znow i zawiozl mnie do bardzo taniego hotelu jak na kajmanskie ceny - 40 USD za noc. Poniewaz dotarlam do hotelu ok 21ej to juz nigdzie nie wychodzilam. Lokalizacja blisko plazy oraz duzego supermarketu.

W pt pobudka i ruszylam w George Town, ktore jest stolica Kajmanow - 3 wysp nalezacych do Anglii. Zaczelam od supermarketu, ktory mialam pod nosem i:
- wszystko jest z USA - cala zywnosc
- kg bananow kosztuje 0,64 CI (czyli dolarow kajmanskich a 1 USD to 0,84 CI) a male pudelko jogurtu 0,95CI
- mozna kupic salatke zwieza na kg czy tez gotowe cieple jedzenie - moze zaaplikowac to u nas w RP

Kolejna rzecz w planie - muzeum tutejsze. Znajduje sie w najstarszym budynku na kajmanach, ktory ma ok 130 lat. Wystawa jest naprawde swietna - daje pojecie co sie tu dzialo:
- wyspy odkryte przez Hiszpanow w XVIw
- pierwsza osoba urodzila sie tu dopiero w 1700r, gdzy wczesniej nie byly one kolonizowane
- 1802 - jedynei 933 rezyduje tu oraz dotarl tu komar, gdyz wczesniej nie zyl na tych wyspach i tak sie rozmnozyl, ze stal sie plaga osob tu mieszkajacych
- 1835r zniesienie niewolnictwa
- 1846 dociera pierwszy misjonarz
- 1908 otwarto pierwszy bank
- 1911 jedynei 5564 osoby tu mieszkaja
- 1920 pierwsza publiczna szkola
- 1953 przylatuje tu pierwszy samolot
- 1958 kobiety dostaja prawa wyborcze
- 1964 ustawa podatkowa czyniaca Kajmany rajem podatkowym
- 2007 Kajmany maja 60tys mieszkancow, ktorzy sa mieszkanka wszystkich mozliwych kombinacji miedzy czarnymi, Szkotami, Irlanczykami, Filipinczykami, Kubanczykami itd...

W Muzeum pani, ktora sie nim opiekuje miala dziadka Polaka! Alez swiat maly ' z dobre pol godizny rozmawialysmy o Polsce, bo chce znalezc swe korzenie, skad pochodzila jej rodzina. Sama jest mulatka ale niestety nie ma polskiego nazwiska, gdzy jej dziadek przyjezdzajac do USA zmienil je na inne a potem wyemigrowal tu. Po muzeum udalam sie na druga strone wyspy - do North Side. Zlokalizowalam jakas chyba prywatna plaze i leglam w cieniu palmy. Idac na plaze weszlam na gigantycznych rozmiarow muszle i oczywiscie nie moglam sie jej oprzec i ja zabrac. Piasek jest tu cudny jak i czytosc wody oraz jej blekit. Po jakich 2h postanowilam sie ruszyc, bo ok 16tej mialam meic busik do George Town. I gdy tak szlam, ze swa zdobyczna muszla zlowil mnie jakis pan ( czarny ale akcent iscie Szkocki) i skonczylam na siedzeniu w ogrodzie i popijaniu z miejsowymi Kajmanczykami wody. Dolaczyl do nas Kenny Ebanks i powiedzial wiele ciekawych rzeczy. Chociazby jego nazwisko - Ebanks jest od tego, ze jak pierwsi ludzie tu przyplyneli to kapitan stanku dawal im nazwiska i szlo wedlug alfabetu - pierwszy byl Abanks, potem Bbanks itd...

Wszyscy panowie na sile wpychaja mi swoje adresy i namiary,ze niedlugo zabraknie mi miejsca w notesiku albo winnam byla wziac specjalny tylko na kontakty :-)) Na szczesci eKajmanczycy nie sa tak namolni jak Jamajczycy i przede wszystkim jest tu ciszej aczkowliek okropna liczba turystow z wszystkich tych ogromnych statkow, ktore tu przyplywaja jako do strefy bezclowej na zakupy.

O zawrot glowy przyprawia liczb akur bezpanskich - nawet przed glwonym bankiem jest tu stado kur a ranek zaczyna sie od piania koguta, no a przeciez jestsmy tu w stolicy Kajmanow! Kenny wytlumacyzl mi skad te kury: po huraganie wszystko sie rozwala i wiele kur nie wie gdzie wrocic, wiec staja sie bezpanskie.

Samochody ' o wiele lepsza kondycja niz na Jamajce ale sa te z USA z kierownica do ruchu prawostronnego oraz duo do ruchu lewostronnego, ktory jest tu obowiazujacy. Misz masz i trudno sie w tym polapac nie mowiac, ze kerowac rowniez.

Wieczor zakonczylam opedzaniem sie od jednego Jamajcyzka spotkanego po drodze, ktory koniecznie uparl sie zostac mym mezem.... Wrr od ich namolnosci.

czwartek, 25 listopada 2010

Jamajka - Kingston (czw 25.11)

Obudzil mnie o 6.55 rano Roy, by mi powiedziec do widzenia. Myslalam, ze go za to zamorduje - nawet na urlopei nie jest mi dane wyspac sie. Co za egoistyczny czlowiek - jakby kartki nie mogl napisac. Aj ci faceci!

Dzis sobei uprzytomnilam ze od dwoch dni nie mialam czasu na zjedzenie obiadu i chyba chudne coraz bardizej bo spodnie ze mnie spadaja. Pierwsza atrakcja dnia - wizyta w Muzeum Boba Marleya - czyli jego dawny dom przerobiony na muzeum obecnie. Musze powiedziec, ze jako giazda zyl naprawde skromnie. Nawet kuchnia jest mniejsza niz w mym mieszkaniu. Sypialnia za to przeogromna i prawie wokol calego domu zadaszone balkony i hamaki, by lezec i palic marihuane.
Kolejna atrakcja dnia - dawny dom z 1891r - Devon House. Jestem pdo jego wrazeniem - bo jest cudowny. Zachowalo sie wiele rzeczy z jego wystroju i ubawila mnie najbardziej butelka do karmienia dzieci z XIXw. Cala szklana z bardzo waska dziurka / ustnikiem wsadzanym do buzi dziecka. Wlewalo sie zas mleko przez ogromna dizurke z boku butelki. Trafilo mi sie oprowadzanie solo = tylko ja i pani przewodnik. Przemila osoba i z 30 min zrobila sie 1h, bo weszlysmy na tematy rodzinne oraz sytuacji Jamajki. Typowy przyapdek - matka 4 dzieci a maz ma jeszcze jedno dziecko z inna pania. Obecnie ojciec tej 5tki gdzies oebie uciekl i zadnym sie nie interesuje. Wszystko na glowie matek.Szkola wbrew pozorom jest tu platna, wiec wiele osob zaciaga pozyczki na wyksztalcenie dzieci.

No i trafilam wreszcie na cos, czego szukalam od dobrych 4 dni - cekolade. Utonelam w czekoaldziarni, gdzie sprzedaja czekoaldki na sztuki. I wydalam na nie chyba wiecej niz na obiad. Po prostu tu w marketach bardzo czesto nie ma czekolady na polkach - gdyz by sie rzopuscila z racji ciepla i tylko w specjalnych sklepach mozna kupic. Do tego jak weszlam to rozbolala mnie glowa od mozliwosci wyboru. Czekoaldki dobre - ale musze pwoeidziec ze szwajcarska czekoalda Cailler naprawde jest o wiele lepsza czy tez beligijski Leonidas.

Teraz wpadlam do shaopping malla a za 4h lece na Kajmany. Plan jest taki, by tam wypozyczyc rower iz jechac na nim wyspe dookola. Wszystko zalezy jednak jak goraco bedzie i czy nie rozleniwie sie na tyle, by przejechac ja miejskim autobusem. Hotelu oczywiscie nie mam na Kajmanach - jak przyjade to sie zorganizuje.

Ach gdyby tak moc przetrasportowac jamjaksie slonce i 30C w cieniu do RP :-))

środa, 24 listopada 2010

Jamajka - Port Antonio - Kingston (sr 24.11)

Postanowilam dzis zobaczyc kolejne cudo - Blue Lagoon. Dotrzec jest prosto - bierze sie shared taxi, czyli jakkolwiek samochod z czerwona tablica rejestracyjna i w droge. Laguna jest naprawde piekna - w zyciu nie widzialam tak przezroczystej i lazurowej wody. Pomoczylam nogi oraz posiedzialam na plazy w cieniu plamy. Trafilo mi sie byc na prywatnej plazy. Dwoch panow ja sprzatalo, bo ma byc za 2 dni slub na niej. Dogadalam sie z nimi i pozowlono mi posiedziec. I jak to zwykle - panowie rzucili lopaty i zabrali sie do rozmowy ze mna. A ja szukalam ciszy i spokoju, by wypisac kartki. Oczywiscie panowie zainteresowani jak mi sie Jamajka podoba i czy chce miec Jamaica man. O tak oczywiscie - tylko ja w tym kraju sfiksowalabym przez ich luz i niechlujnosc a takiego Jamaica man wykonczylabym swym perfekcjonizmem. A Jamajczyk naprawde mialby problem z odnalezieniem sie w Europie z racji przestrzegania tak wielkiej liczby przepisow i braku luzu.
Miejscowi tez strasznie naciagaja - jedne pan zaczla mi wmawiac, ze by wejsc na plaze (w innym miejscu, gdzie chcialam wejsc) musze zaplacic. Wysmialam to a inny miejscowy nakrzyczla na niego, by mnie nie naciagal. Christopehr - ten, ktory stanal po mej stronie - poradzil mi gdzie isc, by znalezc piasek. Dotarlam - kilometr pieszo w skwarze. A potem mnie jeszcze znalazl i kolejne 2h spedzilismy razem. Chlopak ma na nazwisko Ming, 23 lata i zupelny luz. Dzien bez jointa to dzien stracony. Pracuje, kiedy ma ochote i ma cudowne dredy na glowie od 3 lat. Byl na tyle gentelmenem, ze rozlupla mi jakies dziwne rosliny, gdzie we wnetrzu byly przepyszne pestki / orzechy do zjedzenia oraz znalazl piekna muszle. Ale co do rugie slowo to bylo Yman, tzn tutjesze all right.
Zajrzalam na poczte - ale tu jak w RP - kolejka tasiemiec i jeszcze wszyscy sie przeciskaja. Kolejka w stylu azjatyckim - kazdy chce wejsc przed kogos. Malo nie doszlo do klotni nawet. Mimo kolejki panie sobie z tylu sidza i gadaja i nic nei robia z tego, ze ludzie stoja. Oj poklady cierpliwosci trzeba miec.

Ok 15tej wsiadlam do minibusa i pojechlam do Kingston. Tym razme w busie na 16 osob jechalo jakies 25. Ja siedzialam doslownie w przedniej szybie na skrzyni biegow. Grzalo od dolu okropnie. Przez to, ze jestem mala i wrecz budowy filigranowej to mnie wciskaja w najmniejsze mozliwe czesci busikow. Panie jak zwykle wychodza z domu nie spogladajac na siebie w lustrze. Najlpesyz okaz jaki widzialam, okreslilabym jako Miss Piggy - tak gruba dziewczyna a zalozyla falbaniasta sukienke w kolorze rozu jak miewaja baletnice. Totalny kicz. Krajobrazy sa piekne - przejezdzalam przez gory tutjesze - waska uliczka, pelna zakretow przez dzungle.
Siedzenie "w przedniej szybie" tez mialo przywileje - zauwazylam, ze kierowcy z reguly jezdza 2 razy szybicje niz mowia znaki. I tak na drodze z ograniczeniem 30km w pewnych momentach na liczniku widzialam 80km/h a najczesciej bylo 50km/h.
Najgorsza byla muzyka - reagge+rap i glosnik pawie nad ma glowa. Do tego jeszcze pan od inkasowania pieniedzy i upychania ludzi w busiku ciagel sobie nucil. Istnie jak na dyskotece.

Do Kingston dotarlam ok 19tej i z milym zlapanym panem dotarlam do Mikuzi Hotel. Wczesniej spotkany Roy (Amerykanin studiujacy medycyne tu) zaprosil mnie na drinka. Dziwna osoba strasznie. Zaprosil, zrobil drinka a potem sluchalismy muzyki via youtube. Nagle ni z tego ni z owego stwierdzil, ze sprawdza poczte prywatna. Wiec odsunelam sie od komputera a po 10 min stwierdzil,ze ogladamy film. Totalny brak szacunku do goscia. Posiedzialam jeszcze 15min i sie wynioslam. Jedyny plus ze spotkania z nim - usiwaodmilam mu, ze w obozach koncentracyjnych nei tylko Zydzi gineli. Wrrr na USA - oni im tam wszystkim wpajaja, ze Niemcy w czasie wojny zabijali jedynie Zydow w obozach. Co za propaganda i brak poszanowania do innych narodwo, ktore tam zabijano a przede wszytskim dla Polakow, ktorzy tylu Zydow uratowali. Coraz bardziej nie cierpie USA.

Jutro ostatni dzien na Jamajce i musze powiedziec, ze chyba bede tesknic za tymi dredami i Yaman. Za tym,ze kazdy pan na ulic pyta "Sweety, how are you doin'?" Z drugiej strony ten balagan, glosna muzyka a przede wszystkim bujne zycie poza domem jest przerazajace. Znalezienie normalnej rodziny - ze ktos sie pobral i zyje razme to jak szukanie igly w stogu siana. Wszyscy panowei - jak pisalam - sa wolni i do wziecia a maja po kilkoro dzieci z roznymi paniami. Totalny brak babskiej solidarnosci chyba...

Jamjaka - z M'Bay do Ochio Rios i Port Antonio (wt 23.11)

Rano obudzilo mnie oberwanie chmury - na szczescie bylo to tylko przez 30 min i wsyzlo slonce. Zmienilam plany i postanowilam odwiedzic Rose Hall - jedne z najstarszych domow w ktorym mieszkali planatorzy. Obecnie niestety jest w rekach Amerykanow, kotyrz zorbili z niego muzeum i pobierja 20USD za bilet wejsciowy. No i jesli ktos ma ochote mozna wiazc tu slub. Aczkowliek nie wiem, czy warto, bo kazdego wlasciciela spotkaly jakies neiszczescia - jedna Amy Palmer zabila 5 mezow i byla posadozna o czarownictwo ktorego nauczyla sie na Haiti, innej maz spadl z tarasu itd... ale mysle ze mimo wszystko warto. gdyz widac jak zyli bogacze a jak niewolnicy. 8-letnie dzieci niewolikow musialy nosic w wiadrach o wadze ok 10kg wode, by wyrabiac sobie miesnie do przyszlej pracy.... okrucienstwo. Z drugiej strony mysle, czemu obecnie na Jamajce jest takie niechlujstwo i byle jakosc - z czego to wynika? Czby miejscowi nadla nei czuli sie, zesa u siebie i nie dbali o swoj kraj?

Po Rose Hall pobralam bagaze i pojechalam mini busem (samochod zarejestrowany na 16 osob a w srodku 20!) do Ochio Rios. Zostawilam ogormny plecka w malym barze i udalam sie do zobaczenia najwiekszego cudu Jamajki- wodospadu Dunn's River Falls. I jak to z atrakcjami - przereklamowane. Zacytujue tu Mirka "Przeciez nasze wodogrzmoty Mickiewicza sa lepsze". I jest w tym duzo racji. Wiekszosc bilaych przyejzdza i wchodzi na sama gore. Tak wiec najkwieszy biznes maja okoliczni sprzedawcow tzwa water shoes. Zjezdzjaa tu cale autobusy bialych turystow z tzw rejsow karaibskich. Wszylam lekko zdegustowana. Nawet w barze zdziwli sie,z e jestem strasznie szybko. Zabralam plecak i kolejnym mini busme pojechalam do Port Maria a stamtad do jakiejs kolejnej miejscowosci przesiadkowej, by wreszice ok 19tej trafic do Port Antonio. W osotatnim mini busie pozalam siwetengo rastafarianinia - Lenny. Mieszanka rasy czarnej z Chinczykiem i jeszcze z bialym. Az sie nogi uginaja. Oczywiscie jak rpzystalo na tutjeszego gentelmena - zaprosil mnie na wyjscie do klubu. Na szczescie wysiadal wczesniej tylko jak ja dotarlam do Port Antonio to on juz dojechal, by mi wskazac droge do hotelu w ktorym chcialam nocowac. No wprawil mnie tym w oslupienie. W hotelu zas zasunieto mi 4tys dolarow jamajkskich - czyli ok 160zl za nocleg. Wklocilma sie jednak na 2tys! I po zostawieniu bagazy ruszylam w misto. A ma ono 4 ulice na krzyz i nie sposob sie zgubic. Wieczna impreza w toku. Znow sie kolejny gentelmen miejscowy pojawil i dzieki Bogu udalo mi sie go splawic mowiac, ze ide juz do hotelu spac. W hotelu neistety jzu czekalo na mnei dowch kolejnych - chcieli namowic mnie na rejs po rzece na tratwie. Miejsowym jakos z oporem idzie, ze nie jestem fanem wody i takich atrakcji.

Leglam ok 22ej, bo wykanczaja mnie psychicznie wiecznie ze mna gadajacy panowie - wyjatek stanowi od tej reguly Lenny:-)

Jamajka - M'Bay (pn 22.11)

Dzis udalam sie do Montego Bay - na polnoco-zachodnie wybrzeze. Plan byl taki, by ucieknac z wielkiego miasta i zobaczyc, cos malego. Droga wiodla przez piene goryu a potem wzdluz nadbrzeza. Niestety Jamajka nie jest tak bogata jak mysalalm. Momentami mialam wrazenie jakbym znalazla sie w Indiach: male przydrozne kramiki, domy jednoizbowe z drewna a na nich balahca przytwierdzona kamieniami. Wszedzie badz dzungla badz pola palmowe czy tez trzcinowe. No i wszyscy czarni wokol. Staram sie jakos tych mieszkancow sonie poukladac w glowie. Przede wszystkim dziwi mnie, ze kobiety sa tak grube i maja takie wystajace brzychy i tylki. Ja na ulicy moglabymz ostac tutjesza miss, bo jestem najszczuplejsza. Panowie - przeciwienstwo, bo bardzo chudzi. Panow poedzielilabym na dwa typu - bardzo wysocy i szczupli oraz nizszi ale nie az tak wychudzeni. Co do koloru skory - ci bardzo wyoscy sa z reguly bardzo ciemni, zas ci nizszy - jasniejsi, jakby przemieszali sie w jakims wczesniejszym pokoleniu z rasa biala czy tez chinska. Najwieksze zroznicowanie zas to fryzury - stwierdzam, ze wlosy bialych nei maja takeigopotencjalu jak wlosy rasy czarnej: wakroczyki, dredy, warkoczyki plecione na glowie we wzory, rozne zawieniecia itd.... istny przeglad pomyslow. Ale jak to zawsze czlowiek sie buntuje i panie w wiekszosci na isle prostuja wlosy - dziwnie to wyglada. Mozna tez zobaczyc panie w wersji blad - az oczy bola.

Jacy sa Jamajczycy? Bardzo wyluzowani i wiecznie slychac: "no problem" oraz "ymana" (tzn all right). Ich angielski to bardzo lamany angielski i wiecej osob mowi to slangiem tzw pathwa. Angielski kruluje w urzedach, szkolach itd a jezyk ulicy to wlasnie pathwa.
Jazda samochodem - przyprawia o mocniejsze bicie serca i grozi zawalem. Zdarzylo mi si ejechac ulica z dowma pasami - kazdy w innymi kierunku - a zmiescilo sie tu 4 samochody jadace w jedna strone.Kazdy samochod to jadaca impreza - bo Jamajczycy to milosnicy jej. Nie dziwia wiec wystawione glosniki w oknach czy tez zamkniete w bagazniku. W autobusie nie mzona wlozyc bagazy z tylu to tam sa wlasnie ogormne kolumny wsadzone. Co jak co - ale glosniki wszedzie musza byc gdzie da rade. Idac ulica mozna ogluchnac - kazdy slucha w domu na full. Pojecie cisza nie jest tu chyba znane.
Ucze sie poruszac i jzu wiem,z e czerwone rejestracje to taxi - trzeba stanac i sie takei zatrzyma. Koszty przejazdy napisane z boku na nakolu. Ach i ruch lewostronny obowiazuje!

Dotarlam przez Ochio Rios ok 14tej do Montego Bay. Oczywiscie na stacji rizpoczyna sie naganianie taksowkarzy i kazdy chcial mnie wiezc wmawjajac mi,ze hotle jest kilometry stad a zgodnie z mapa on byl 500m stad. Wdlam sie tez w dyskusje z jednym rastafarianinem co do dredow. Namawial mnie na ich zrobienie (zreszta jeszcze z 2 dni i beda, bo tak mi sie kreca z racji wilgotnosci powietrza. Gdy powiedzialam, ze to nie byloby dobrze widziane w mej pracy to odpowiedzial: "Rzuc prace, zabiera Ci wolnosc. Wolnosc jest najwazniejsza i nie moze cie nic blokowac w zyciu". Ach miec tyle luzu i takie podjescie do zycia - chyba w Europie nie byloby to dobre do zaakceptowania.
Hotel bardzo obskornyi hcyba dawno nie widzial szczotki ani szmaty do zmywania. Bo Jamajczycy sa bardzo flejtuchowaci - co gdzi epoloza to lezy i niszczeje, bluzka ise zachlapala - nei szkodzi i dalej sie w niej chodzi, cos sie porwalo - szkoda czasu, by zszyc. Wola chyba siedziec i palic marihuane przed domem niz go pomalowac. Do tego jeszcze malzensta sa tu rzadkoscia - wszyscy panowei tlumacza mi, ze sa wolni i do wziecia. ale na pytanie ile dzieci maja - slyszalam odpowiedzi od 2 do 8 dzieci. No i oczywiscie z roznymi paniami.
Rzucialm bagaze w hotelu i poszlam na miasto. Troche mnie jzu meczy ich otwartosc, wiecznie chca rozmawiac a potem sia okazuje,z e zaciagnac do sklepu i pobrac % za przyprowadzenie kogos. No moze Amerykanie sa tak naiwini - ale nie Polacy:-) Nie daje sie! No i dziwia sie, jak chce gdzies isc na piechote - tu wszyscy jezdza smaochodami. A te sa w takim stanie, ze Tato moj dostalby chyba zawalu serca. Samochu nei meisci sie w bramie - to sie go dognie i przyklepie, by sie zmiescil:-)

Montego Bay - male miasteczko z wiecznym korkiem i krzykami. Po jednje stronie plaza a na smaym koncu ulica z hotelami, gdzie spia amerykanscy turysci. Ceny w tym rejonie 4-razy wyzsze niz w centrum.

Wieczorem zaczelo ciut padac - wiec leglam wczesnie w lozku mimo iz mialam wiele zaproszen od Jamajczykow na wyjscie do klubu z nimi - ale ilez czasu mzona rozmawiac o marihuanie i wolnosci....

poniedziałek, 22 listopada 2010

Dzien policyjny na Kubie oraz Jamajce (22.11)

Niedziela iscie policyjna - bo az tylu kontakow z nia w zyciu nie mialam. Dzien sloneczny ale fabryka cygar zamknieta z racji niedzieli. Dzielnica chinska w Havanie zaliczona - aczkolwiek pan kelner do chinskiego stroju mial zalozone adidasy. Zas na tylach dzielnicy chinskiej bazar skladajacy zie z 4 budek sprzedajacych chinskie rzeczy najgorszej klasy jakiej moga byc.

Sklep za peso kubanskie - widok jak w RP w czasie stanu wojennego - puste polki, 4 panie siedzace i nic nie robiace a na kilku polkach rzeczy dziwne - maska karnawalowa, obok szklanki i jeszcze korek do zlewu....nic zalozyc maske i pic rum ze szklanki.

Po drodze na jednej zulic zaczepil nas polski ksiadz, ubrnay po cywilnemu. Jest tu od 5 czy 8 lat i prowadzi parafie. Wracal wlasnie z posterunku policji, gdzie poszeld wyciagnac z wiezenia parafianina. A ten znalazl sie za to, ze mial laptopa. Ksiadz poszedl wiec pokazac, ze laptop jest jego i pozycyzl Kubancyzkowi do przepisania tekstow na kazania. Bo niestety Kubanczyk bez zgody Fidela nie moze posiadac laptopa - jedynei obcokrajowiec. Ksiadz musial pokazac tez dokument, ze laptop jest darem ambasady polskiej dla niego. Paranoja zupelna.... ale na szczescie czlowiek zostal z wiezenia wypuszcozny - po 2 dniach.

Poszlismy do Muzeum Rewolucji, gdzie stoi slawetna loska, na ktorej przyplynal Fidel wraz z 12 innymi przywodcami rewolucji ale tylko 4 z nich przezylo : Fidel, Raul, Che i jeszcze jeden, ktorego nazwiska nie pamietam. Zachcialo mi sie zrobic zdjecie, wiec przeszlam przez maly plotek. Myslalam, ze plotek po to by samochody nie jezdzily z racji odbywajacego sie dzis maratonu. Niestety zlapal mnie pan policjant, wezwal swego przelozonego. Ten mnie spisal i wezwal radiowoz policyjny. Na szczescie w tej dziwnej sytuacji towarzyszl mi Szwed, ktory zrobil to samo. Nie bylo mowy o tlumaczeniu i przepraszaniu - wyladowalismy na tylnych siedzeniach radiowozu i zaqwieziono nas na posterunek policji... Rozpoczely sie rozmowy przez 1,5h czemu przekroczylismy plotek. Tlumaczylam,z e nie ma znakunie przechodzic a barierka byla tak niska, iz myslalam, ze to z racji maratornu. Pan si euparl na ogladanie mego paszportu. Sklamalam, ze mam w hotelu, bo nie chcialam, by mnie spisano- musze przeciez wrocic na Kube po Jamajce. Zaczeto grozic urzedem imigracyjnym. Na szczescie wyjelam bilet na Jamajke i pokazalam,z e za 2h mam samolot. Wiec, jelsi tweierdza, ze jestem szpiegiem, bo upieram sieprzy swoim, to niech mi pozwola dzis wyjechac. Chyba to poskutkowalo, bo nas puszczono. Mysle, ze w tym wszystkim chodzilo o zastraszenie i pokazanie, jak siega wysoko wladza Fidela no i kazdy bal sie o swoj stolek, by go nie stracic.

Na ltonsiku bylam doslownie 1h przed odlotem. Kolejka astronomiczna ale udalo mi sie odprawic tylko przez dobre 20 min sprawdzano, czy moge jechac bez wizy na Kajmany - moj przelot na Jamajke jest z over stopem na Kajmanahc i musze zmienc tu samolot. O 15.10 samolto winien wystartowac a dopiero wtedy ja przechodzilam kontrole imigracyjna. I moje prosby, by szlo szybcije - bez skutku - bo tu nikt sie nigdzie nie spieszy. Wsiadlam sotatnia do samolotu i juz zaczla ruszac, gdy Kubanczycy go zatrzymali i przed dobra godzine stalismy z otwartymi drzwiami. Okazalo sie, ze sa jakei sproblemy z bagazami i rozpoczelo sie wyczytywanie wszystkich, by sprawdzic, czy jest dobrze. Ostatecznie ruszylismy o 16,15 a po 1h lotu bylam jzu na Gran Cayman'ie. Tu bez problemow na szczescie wszystko i nawet punktualny start samolotu do Kingston. Ale wieksze przeboje zaczley sie znow na Jamajce - wezwano mnie do urzedu imigracyjnego nie mowiac dlaczego. Jak sie okazalo - musialam wykupic wize a ja przestraszylam sie, ze jakas kontrola. Na dodatek pani chciala dzownic do hotelu w ktorym mam nocowac i potiwerdzac rezerwacje, a tej ja przeciez nie mam bo jezdze zawsze w ciemno. Na szczescie tego nei zorbila - bo posiwadczylam jej zemam karte kedytowa i srodki na przezycie. Po 1h przebojow opuscialm ltonisku i wreszcie znalazlam sie w hotelu mikuzi. Pogoda genialna - nic tylko spac na hamaku pomiedzy palmami. Dotalam taka fajna jamajska chatke z pokojem i lazienka tylkod la siebie. No ale po godzinie zwalil mi sie Rayan- Amerykanin, ktory studuje tu medycyne i meiszka w domku obok. Myslalam, ze na chwile - a ta chwila przedluzyla sie w 3h. Rozpieszcozny jedynka - mama codziennie dzwoni do niego, w jego domu sprzata mu jakas pani oraz ma pania do gotowania. Troch emnie wkurzal, bo siedzial ze wzgledu na TV, ktorego nei ma u siebie w pokoju. Ale z kazdej rzeczy trzeba wyciagac pozytywy - rozawialismy sobie po hispznasku, bo on keidys przez rok siedzial w Meksyku. Padlam do lzoka ok 1 w nocy a jutro rano pobudka i ruszam w teren:-)

Kuba - impreza z Buena Vista Social Club (sb 20.11)

Postanowila udac sie na piechote do Hotelu Ambos Mundos, gdzie meiszka grupa 5 osob z Polski, do ktorej sie przylaczam na oprowadzanie przez Magde.
Troche przelicyzlam swe umiejetnosci bo z 30 min zrobilo sie 45 na dojscie. Ale zdazylam w akademickim kwadransie. W ciagu dnia widac jednak, jak rujnuja sie domy oraz jakie pojazdy jezdza po ulicach. Niektore to chyba sa powiazan na sznurki i klejone super glue.
Obejrzelismy 3 glowne place Havany. Nie omieszkalam zrobic zdjecia najwazniejszej starej Kubance z cygaro, ktora jest w przewodniku Lonely Planet. Kobieta pobiera 1 CUC (czyli odpiwiednik 1 USD) za kazda fotke i co wiecje obok neij siedzi druga pani, ktora zajmuje sie inkasowaniem kasy - innymi slowy jej menadzerka.

Jacy sa ludzie miejscowi - jest im naprawde ciezko ale nikt nie chodzi glodny, a niektore okazy oponek na brzuchu dorownuja wersjom amerykanskim. Osobiscie przezylam prawdziwa psychoterapie i w kostiume kapielowym na plazy bylabym jedna ze szczuplejszych. Nie wiem czy to moze nie rezulat tego, ze pan Fidel zabronil im posiadanai luster w domu? A moze im wiecej oponek i bardzo wystajacy tylek, tym lepsze powodzenie wsrod panow? Aczkolwiek panowie tez maja niezle wystajace brzuchy. Przejscie ulica to nic innego jak mijanie siedzacych w drzwiach ludzi, ktorzy sie patrza na to co sie dzieje. Zycie toczy sie na ulicy badz w przedpokoju domu. Wnetrza domu sa dosc szczegolne - od razu wchodiz sie do salonu, ktory jest przedpokojemi jadalnia jednoczesnie. Do tego jest mala kuchnia, lazienka i jakies 2 sypialnie. Domu nie sa bogate - ludzie nie gromadza tyel zbytecznych dobr... a my Europejczycy poprostu otaczami sie tyloma gadzetami, be zktorych tez przeciez przezylibysmy zycie bez problemu.
W ciagu dnia sielismy w jendke knajpce i jest tu serwowana czarna fasola gotowana z woda na sos, ktory jest bardzo slodkawy. A przyspakiem sa - prosze sie nei przrazic: skora swinska smazona na glebokim tluszczu. I jeszcze wystaje z niej szczecina. Okropienstwo. Trzeba uwazac bardzo, bo z daleka wyglada jak chips bekonowy.

Zwiedzilismy fabryke rumu z makeita planatcji trzicny cukrowej z 1930r (kolejka jaka na niej jest nadal dziala - sprawdzilismy). Dostalismy jeszcze drinki do degustacji - i przy tym upale naprawde alkohol szybko daje znaki, ze sie go pilo.

Odwiedzilismy tez druga Havane - czyli cmentarz z 800tys grobami. I kolejny paradoks - miejscowi nie placa za wizyte na nim ale truysciu musza, bo przychodza na zwiedzanie. A Fidel twierdzi,z e wszyscy sa rowni - to czmewu turysci za wszystko palca i to czasami 10 razy drozej niz w RP? Turyscie nie mozna nawet jechac odpowiednikiem naszego PKSu - dla nich sa spacjalne innej firmy, ktora nalezy do Raula Castro.

Ponoc polskie media doniosly,z e pan Fidel zrezygnowal z bycia przywodca partii - ale tego jakos tu nie czuc. Mam nadzieje, ze to nie dziennikarska kaczka.

Ok 18tej zakonczylismy zwiedzanie i ja z Magda usiadlam sobie jeszcze na rozmowe, co winnam zobaczyc. Duza szansa, ze moze znajdzie z 4 dni wolnego z jeszcze jedna kolezanka, bysmy razem pojechaly na wschod Kuby. Zobaczymy.

Pognalam do hotelu, by sie przebrac ale mialam pecha - ktos z balkonu wylewal wode z miski po praniu jakis roboczych rzecyz iwszystko polecialo na mnie. Po prostu smarem zaczelam pachniec.... okropne. Na szczescie jest cieplo i umyte wlosyw yschly mi na wieczorny koncert.
Udalsimy sie bowiem do Cafe Taverna, gdzie nadal wystapuje dwoch panow s Buena Vista Social Club. Udalo sie nam nawet zorbic z nimi zdjecia. Koncert genialny - przeglad najwiekszych przebojow Kuby. Spiewala nawet jedna 80letnia pani i ruszla sie wspaniale niemowiac o kolejnej okolo 70letniej, ktora tak dawala czadu w rumbach, ze ja sama bym nei potrafila (miala tylko jeden mankamet - zalozyla czarne legnisy dosc cienkie i widac bylo cale majtki.... tak tu jest, zenikt nie przywiazuej wagi,z e cos zle zszyte, cos wystaje, cos rozprute). Co do ubioru - kroluje mini w kazdej wersji oraz obcisle bluzki z dekoldami, ze wszytsko widac. Panowie - jeansy i jaksi Thisrt badz koszula. Nie brak ksozulek Dolce&Cabbana, Armani.... pan Fidel ucieka przed Zachodem ale ten wchodzi tylnymi drzwiami.
Koncert zaczal sie o 21.45 i skonczyl o polnocy - udalo mi sie zdobyc plyty z autografami panow z Buena Vista! Naprawde to byl cudowny koncert i sama widowania rwala sie do tanczenia. Najwieksze parcie mial jaki pan turysta ze swa pania, co zero taktu a wiecznie krecili sie przed grajacymi. Coz za parcie na szklo!

Wyladowalam po polnocy w swym hotelo-mieszkaniu. I swiat bardzo maly - wiezli mnie z centrum ci sami dwaj chlopcy, co wczoraj. Bo od razu jak mnie zobacyzli pytali o koelzanke (tj Magde) i nawet znali adres gdzie mieszkam! Przezylam jednak moment grozy - zaczeli wiezc nie w tym kierunku.. ale to dlatego ze po drodze chcieli na stacje benzynowa.
Co do Kubancyzkow - gentelmeni - drzwi otworza, zamkna, bagaz zaniosa badz przyniosa. A nasi panowie w Polsce troche sie opuszczaja...

Kuba - Havana wieczorem (pt 19.11)

Wreszcie dorwalam sie do internetu i moge napisac, co sie dzieje.
Ewenement na dzien dobry - kazdemu wjezdzajacemu turyscie sa robione zdjecia - i nawet musialam do niego zdjac okulary, by wygladac hjak na zdjeciu w paszporcie.

Dojechalam bez problemu i zamieszkalam w Havanie u Rosy, ktora prowadzi domowy hostel. Jak dla mnie jest troche z innej bajki albo wiecznie na jakims nacpaniu. Ma tez dziwna suczke Cathy, z ktora nie chodzi na spacery tylko wysadza ja na korytarz.

Reczy dla Magdy (Polka, ktora wyszla za Kubanczyka i obecnie tu mieszka) przewiozlam i od razu jak dotarlam do mego mieszkania u Rosy to poszlysmy do centrum. Ciemno, wiec brudu nie widac tylko wszedzie ludzie siedza w barach i slychac muzyke. USiadlysmy na tarasie na dachu hotelu Ambros Mundos, gdzie mial w zwyczaju nocowac sam Hemigway. Wzielysmy sobie po drineczku i niestety ale tutejsza pina colada jest o niebo lepsza od tej polskiej.
Z relacji Magdy - to wynika iz:
- przecietny Kubanczyk zarabia max 10 USD na miesac
- nie ma prywatnych domow - kazdy dostaje zakwaterowanie dozywotnio i nie placi sie czynszow za mieszkania - jedynie za wode, energie elektryczna i gaz.
- w obiegu sa miejscowe pesa a obcokrajowcy musza uzywac pesos convertibles - odpowiednik naszego dawnego bonu towarowego. Rzecyz za bony sa 10 czy 20krotnie drozsze, wiec moga je kupowac Ci, ktorzy dostaja waluty z zagranicy i moga je wymienic na pesos convertibles
- opieka zdrowotna jest za darmo i bardzo dobra
- wszyscy maja kartki zywnosciowe - ok 2kg cukru na osobe na miesiac
- mleko - towar najbardziej pozadany jak i wolowina, bo nie ma tu prawie wcale krow
- wszystkie swinie, krowy naleza do panstwa i trzeba je oddwac do specjalnych skupow, gdzie mzona to wymienic na mieso.
Ogolnie rolnicy sa zmuszani do bycia w odpowiednikach naszyh PGRow a jelsi ktos chce miec swoje pole i uprawiac neizaleznie to ma problemy nawet z narzedziamii co wiecej panswto zabiera mu 80%, ktore kupuje po rzadowej - czytaj bardzo niskiej cenie.Tak wiec ludzie wola byc w PGRach, bo przynajmniej dostep do nawozow i maszyn maja oraz zapewniona zywnosc.
- osobiscie uzje sie ajk w RP za czasow komunistow - dwa rynki itd.

Magda meiszka w Sanat Clara i ma za siasiada Giermo - tego Kubancyzka opozycjoniste, ktory postanowil zaglodzic sie na smierc w ramahc protestu. I jak Giermo czasami wyjdzie na balkon i krzycy Zabic Fidela, to od razu na dole pod budynkiem ustawia sie grupa ludzi i krzyca "Viva Fidel", by go zagluszyc
- w kazdym miescie zas w wiekszych w kazdej dzielnicy sa tzw Komitety Obrony Rewolucji i maja cotygodniowe spotkania, ktore polegaja, ze schodza sie ludzie z dzielnicy / maista i kazdym kabluje na sasiada. Jak widac inwigilacja straszna.
- zeby posiadac komputer czy tez laptop trzeba miec pozwolenie od panstwa. Obecnie laptop moga kupicy osoby, ktora udwodnia, ze pracowalyz a granica i zorbily to za dewizy
- pan Fidel placi Wenezueli za rope wysylajac tam lekarzy. Nota pene pan Cahvez bardzo sie wzoruje na panu Fidelu.
- Magdy maz jest ciemnoskory i tesciowa mowila, ze gdyby nie pan Fidel Castro to nadal czarnoskorzy byliby marginesem w tym kraju ale rewolucja przyniosla rownosc i nikt nikogo teraz nie poniza. Tak wiec mysle, ze poraz kolejny idee byly dobre tylko ludzie nie sprostali
- i z historii Kuby - USA probowalo jak trzykrotnie kupic od Hiszpanow, ale Ci sie nie zgodzili. Porpozycja wynikala z tego, ze juz w XIXw USA kupowalo 85% cukru wytwarzanego przez Kube. Nie mniej jednak w 1902r postanowili ja podbic i usalic swa wladze a potem byly jeszcze kolejen proby zdobycia Kuby.

Jak wrocilam to byla jakas polnoc i leglam do lozka po tylu godzinach bez normalnego snu na lezaco.

wtorek, 16 listopada 2010

Mediolan - 8-11.10.2010

Krotki wypad do Mediolanu zaczal sie od tego, ze odwolano samolot i lecialysmy z Monia w sb rano.

Miasto bardzo pompatyczne i chyba tylko my bylysmy w nim zainteresowane sztuka a nie moda i zakupami.

Wracac nie ma bardzo do czego, bo Mediolan nie rzucil nas na kolana. Ale za to Moni wygrala trojke w tamtejszym totolotku :-)

Bałkany - dokumentacja zdjeciowa

Wreszcie sie uporalam i obrobilam zdjecia - opisy beda pozniej.

Wszystko dostepne pod nastepujacym adresem:
http://picasaweb.google.com/edyta.talacha

No i oczywiscie fotki Mirka:
http://picasaweb.google.com/miroslaw.mleczko